Jak skutecznie zabić żonę.

Kiedy mamy partnera, który nie chce robić tego, czego sobie życzymy, nie jest już taki jak kiedyś na początku związku, a może rok po ślubie, który nie chce dostosować się do naszych standardów, kiedy po prostu nas zawodzi, pozostaje jedno: zabić go.

 

Ale żeby ta śmierć miała dla nas znaczenie, powinna być powolna. I boleć. Ale dodatkowo, żeby uniknąć kary z paragrafu, powinna przebiegać w białych rękawiczkach. Zaraz! Kary…..do kary wrócimy.

Od lat – choć na szczęście od czasu do czasu, jestem świadkiem morderstw związków, które rok, trzy, pięć, dwanaście lat wcześniej ślubowały sobie. Tę wieczną, nieprzemijającą miłość.  Tylko…. charakterystyczną cechą miłości jest to, że ona zawsze się rozwija, wzrasta – nie przeciwnie. A tu jest przeciwnie. Efekt jest taki, że mężczyźni gasną, gasną też kobiety….

 

Morderstwo w białych rękawiczkach

 

 

Charakteryzuje się postawą. I słowami.

 

Nie wiesz nadal, jak to wszystko wygląda? Obejrzyj kilka polskich filmów;  bo one powielają złe przykłady.  Słynne „Cycki se usmaż!” przyszło mi do głowy jako pierwszy przykład. Niby śmieszne. Ale zaraz, zaraz! O czym my tu mówimy?! To przecież jakaś patologia, mafijna w dodatku!  Ludzie z dobrych domów nie traktują tak swoich partnerów!
To fakt.
Dlatego mam w zanadrzu inny ciekawy przykład –  w filmie „Kamper”  mąż mówi żonie o innej kobiecie:
– Ona to jest taka PRAWDZIWA kobieta! (Nie to co ty!)
Później tytułowy Kamper gasi kolejne pomysły swojej partnerki na biznes. I tak się właśnie to robi w tak zwanych  dobrych domach:

 

 

Gasi, zabija na raty.

 

 

 Nie! Rodziny, które zdarzało mi się odwiedzać, słuchać ich podczas przebywania ze sobą nie okładały się tłuczkami, nie zrzucały ze schodów, a nawet nie kłóciły przy dzieciach. Ale wbijały sobie szpile. Dziś  skupię się na mężczyznach, bo niestety to ich tu najczęściej słyszę. Bo bardzo często on jej tak:
– Zajęłabyś się czymś pożytecznym. – I BURCZY .
– Ubierz że coś ładniejszego, to wygląda jak szmata. – I BURCZY.
– (w odpowiedzi)  Taaa, ty nigdy nie masz na nic ochoty. – I BURCZY.
– Kurs malowania?! Nie masz co z czasem zrobić? – I BURCZY.
– Pośpiesz się, wszyscy nie będą na ciebie czekać w nieskończoność. – I BURCZY.
– (po stłuczce samochodowej) Jeździsz jak debilka! Nie uczyłaś się na kursie parkować?!  –I KRZYCZY. ALBO BURCZY. (Jeśli chodzi o samochód czyli jego Pierwszą Damę – najczęściej krzyczy).


Szybkie wyładowanie negatywnych emocji?


Tu tak naprawdę chodzi o jedno:  JA W CENTRUM. Nie : ty – bo ty bo uszkodziłaś auto, nie ty – bo idziesz w sukience w grochy zamiast w tej obcisłej, seksownej, nie ty – bo chcesz malować farbami olejnymi, ale

                                 JA

– bo chcę mieć nad wszystkim kontrolę,
bo już nie jesteś taka jak na początku gdy się poznaliśmy i chcę cię za to ukarać; wiedz, jak czuję się źle, będąc z tobą – oszukałaś mnie, że zawsze będzie fajnie, że nigdy nie będzie mi się nudziło.
POZA TYM ZROZUM: mam stresującą pracę, nie rzucaj się o kilka słów…. a tak właściwie,  inteligentny człowiek (gdybyś nim była..) potrafi przyjąć słowa konstruktywnej krytyki i zmienić coś na lepsze –
żeby MNIE było lepiej, żebym JA się dobrze czuł, żebyś nie dawała MI powodów do niezadowolenia.

 

Właściwie, najlepszą zmianą na lepsze byłaby zmiana takiego partnera.  Przykazanie mówi  Nie zabijaj.  I ma ono bardzo szerokie pojęcie; nie zabijaj duszy drugiego człowieka. Szatan tak działa – jeśli nawet nie zabije twojego ciała, pragnie twojej duszy. (Mt 10,28).


Dobry partner

 

 

To taki, który nie zabija mojej duszy – a jest jej ciekaw. I nie boi się jej.
Taki jest mój mąż; nigdy w życiu nie powiedział mi, że jestem głupia lub moje pomysły (a mam ich codziennie mnóstwo!) są głupie. Nie skrytykował żadnego z nich, nie powiedział, że jestem zbyt głupia, stara, niedoświadczona, nie tej płci, żeby COŚ TAM. Nie czuje potrzeby „pionowania” mnie, kontrolowania, wręcz zachęca do podejmowania prób, odkrywania nowych rzeczy i wspiera mnie w każdym moim pomyśle, jakikolwiek by on nie był  – nawet nie zająknął się, gdy ucząc się jeździć, przewróciłam jego wychuchany motocykl. Nie raz.

Mój mąż nigdy nie mówi standardowych tekstów w standardowych sytuacjach.
Nie ma „pod ręką” wyuczonych, powtarzanych zdań. Zawsze zaskakuje mnie swoją miłością do mnie. Kiedy go poznałam, spodobała mi się w nim odwaga. Nie spotkałam zbyt wielu tak uwolnionych mężczyzn jak on – z tak otwartym umysłem, a jednocześnie silnym kręgosłupem moralnym, gotowych do podjęcia każdej życiowej odpowiedzialności, z silnym poczuciem honoru. Jak i humoru! (czytaj TU)

 

Jednak jeśli kobieta wybierze sobie na partnera kogoś, kto nie może lub nie chce pokochać jej drugiego oblicza, to z pewnością w pewnym sensie „rozpadnie się na części”, zostanie ułomna.
(Robert Bly)

 

Jednak masa kobiet jest kopanych – bez sińców. Degradowanych każdego dnia tak, że zastanawiają się po co on właściwie chciał je poślubić? Przecież, żeby się nad kimś poznęcać wystarczy uruchomić grę komputerową-  nie trzeba działać na żywym organizmie. Rekompensują sobie te wątpliwości tymi dobrymi chwilami; tak fajnie spędzili czas razem, na wakacjach, dzieci były szczęśliwe z tatą. Na rocznicę zabrał do porządnego lokalu, pamiętał co ona lubi.
Da się tak oczywiście przeżyć całe życie. I myśleć , że tak właśnie wygląda miłość.

 

Tak naprawdę cierpią też mężczyźni  tych kobiet – ich zachowanie jest jednocześnie karą dla nich; nie są przez to zdrowsi i szczęśliwsi i nigdy nie będą, zachowując się tak samo przez lata; stale nieusatysfakcjonowani, nie wiedzą nawet, JAKA zmiana musi nastąpić, żeby było dobrze, żeby wreszcie poczuli się prawdziwymi mężczyznami, żeby złości na szefa nie przelewać na żonę, żeby w końcu rozluźnić mięśnie i cieszyć się dniem, który nie jest piątkiem po południu.
ja dotarłam do jednego, jedynego pytania

 

Co powinno umrzeć we mnie, żebym mogła/mógł kochać?
(Robert Bly, Żelazny Jan)

 

Zadałam je Bogu. I On robi cuda. Bo to On wie, jak ta (Jego) miłość wyglądała w prototypie. Jesteśmy stworzeni, by ją powielać, nieść na cały świat zaczynając od swojego domu.A wcześniej, od samych siebie.  I Ty i ja.

Masz podobny lub całkiem inny punkt widzenia na tę sprawę? Zapraszam do dyskusji. Nie wahaj się użyć komentarza :- )