Dwie dekady temu, lipcowy dzień. Jechałam autobusem, stojąc na przegubie. Nagle dobiegł mnie głos: Jak pani zbladła! Proszę sobie usiąść! – dotarł mnie do mnie głos jakiejś pasażerki, ale jakby zza szyby. UsiadłamContinue reading
Dwie dekady temu, lipcowy dzień. Jechałam autobusem, stojąc na przegubie. Nagle dobiegł mnie głos: Jak pani zbladła! Proszę sobie usiąść! – dotarł mnie do mnie głos jakiejś pasażerki, ale jakby zza szyby. UsiadłamContinue reading