Być może masz sąsiadkę, która nigdy nie miała „idealnych świąt”. Może miała męża – alkoholika, który upodobał sobie wszystkie rodzinne święta na scysje i przez szereg lat sąsiadka w noc wigilijną albo miała– w najlepszym wypadku – przy stole kłótnię, albo uciekała z dziećmi z domu. Życzenia „spokojnych świąt” przyjmowała robiąc znak krzyża na czole, bo spokój, to jedyne, czego pragnęła.
Wiem, że w wielu rodzinach będą rozgrywać się w święta przeróżne sceny – niekoniecznie tak dramatyczne, jak „sąsiadki” ale równie mocno spędzające sen z oczu. Wiele osób ma istną alergię na pytania zbyt osobiste, oraz na niechciane towarzystwo – bo święta to często przekrój, którego nie wybieramy. Wolisz posłuchać? Voila!
I wiecie co? Tak musi być, święta nie mogą być idealne (czyli takie, jak my je sobie wyobrażamy) bo życie nie jest idealne. Święta są kolejną datą w kalendarzu naszego życia, nie są daleką podróżą, ani przemianą duchową. Wbijają się w naszą codzienność. I nie ma sensu zabiegać o to, by były takie, jakich my chcemy – bo wcale nie znaczy, że byłyby dobre.
Potraktujmy je jako lekcję pokory, lekcję człowieczeństwa – mamy tak mało okazji by naprawdę nad sobą pracować; coraz częściej unikamy niewygodnych dla nas sytuacji, konfrontacji, wyzwań – takich ogólnoludzkich. Święta to dobra okazja, by poćwiczyć konwersacje, uprzejmość, empatię, a nade wszystko poczucie humoru!
Twoje święta będą tak nieidealne, jak Ty sam, sama. Czy to nie pocieszające?!
Czym się „otulacie” na święta? Co się Wam z nimi kojarzy? Mnie na przykład lampki na drzewku, bo mam wspomnienia z dzieciństwa, gdy to ostatnie światełko towarzyszyło mi do późna, kiedy nie musiałam chodzić spać zbyt wcześnie i to w blasku choinkowych światełek raz jeszcze przeglądałam – już na spokojnie – moje prezenty, nasycając się nimi. Pamiętam radość, gdy dostałam kilka książek z serii „Ani z Zielonego Wzgórza” – czytałam je całą noc! I mieszane uczucia, gdy babcia przywiozła mi piękną, złotą piłkę z kolorowymi motylami, ale jak tu grać w piłkę zimą?! Oczywiście odbijałam ją po całym domu, w końcu nie wytrzymałam i wyszłam na mróz, gdzie rozgrzałam się momentalnie, ciesząc się prezentem!
Święta kojarzą mi się też z…kościołem ewangelickim. Kojarzycie te retro kartki świąteczne z malowniczym, ośnieżonym kościółkiem, do którego gawiedź z ufnością zmierza dzierżąc małe latarenki, oświetlające białą drogę? To typowo luterańskie obrazki i jeśli ktoś chciałby przeżyć taki klimat, zachęcam by odwiedził w święta kościół luterański – ich skromne i piękne w swej prostocie wnętrza doskonale harmonizują z tym stylem vintage, którego poszukujemy i dziś, tworząc rustykalne, świąteczne dekoracje, poszukując prostoty.
Święta kojarzą mi się z lasem – i z Narnią. Uwielbiam zimowy las, lubię chłonąć jego ciszę i nim oddychać i wtedy jest mi naturalnie łatwo poczuć pewną duchową więź ze Słowianami, a słyszę o nich zawsze w okolicach świąt, gdy jedna grupa (chrześcijanie) walczy z drugą (rodzimowiercy) o PRAWDZIWE znaczenie symboli świątecznych. Ja za to lubię sobie wyobrażać to, jak oni wyobrażali sobie – będąc tak odseparowani od reszty świata – działanie bogów, ich wpływ na życie, działanie żywiołów. Fascynuje mnie to, jak w tej izolacji, w głębi lasów i nad rzekami, odnajdywali łączność z duchami przodków i siłami natury, wyczuwając w nich obecność czegoś większego. Szczególnie zastanawia mnie, jak obchodzili Szczodre Gody – czas pełen magii, radości i nadziei na nowy cykl życia, w którym sacrum łączyło się z codziennością, a ciemność zimy ustępowała miejsca obietnicy odrodzenia.
Chciałabym się chociaż na kilka dni przenieść w ich czasy i przekazać im, że to życie, które widzą w rzekach, drzewach i ogniu ma jednego Pana i że drzewa reagują na Niego tak, że „klaszczą w dłonie”. [1]
Dlaczego o tym wspominam? Bo wojny ideowe na temat świąt Bożego Narodzenia nie mają żadnego sensu – my się przenikamy; oni i my.
Ileż ja czasu w życiu straciłam na strzępienie sobie języka, tłumacząc ludziom, ile „pogańskich” zwyczajów zostało przejętych do wiary chrześcijańskiej, by tamte ostatecznie wyeliminować, a zastąpić nowym – dziś szkoda mi każdego, kto toczy te bezsensowne walki. Dziś jestem spokojna i zadowolona z każdego dnia, który jest i który nadchodzi: cudowne tu i teraz.
Dzisiaj mówię, że jest dobrze tak, jak jest. Nie musi być idealnie i nie musi być po mojemu – ja mam swoje ukryte w środku, w sercu i ta radość raz po raz mnie wręcz gilgota, gdy przypominam sobie, jakim pięknym dniem jest ten bieżący, jakie dobre chwile mogę przeżywać teraz, a ile lekcji wynoszę z tych pełnych bólu, cierpienia czy dyskomfortu.
Życzę Wam, każdemu z osobna, kto tu teraz jest, światła radości, której może brak wielkich emocji, ale jest stała, niezmienna, niezależna od okoliczności. I że ta radość ma jednego Pana. Zatem dobrych świąt! Dobre święta są w Tobie! Dzięki Bogu.
[1] Biblia, księga Izajasza 55,12