Nie czuję na co dzień, żeby mój mąż mnie kochał. Oczywiście, zdarzają się te wyjątkowe chwile jak wtedy gdy umyje mój motocykl, albo jego zaraz trwa tyle co podniesienie tyłka z kanapy i wypełnienie mojej prośby – ale to wszystko nie zdarza się aż tak często, żeby budować na tym poczucie szczęścia w małżeństwie. Jednak tak naprawdę, na co dzień od ośmiu lat małżeństwa i dziewięciu lat związku w ogóle, nie czuję jego miłości. Ale wiem, że mnie kocha. Wiem to na pewno.
Wiem też, że moje odczuwanie miłości jest bardzo subiektywne. Dla mnie nie ma problemu, gdy on nie wysyła mi smsów w ciągu dnia, ale dla innej kobiety to może być oznaka wszystkiego, co złe: braku miłości, braku zainteresowania, a nawet zdrady. Dla niego z kolei to zupełnie normalne! W końcu po to się chodzi do pracy, żeby pracować, a nie wysyłać smsy do domu!
Gdybym miała bazować w związku na emocjach; na tym co mi daje, zapewnia druga osoba, jak dzięki niej lub przez nią przeżywam dzień, co mi mówi, a czego nie i co dzięki niej lub przez nią czuję – rozwiodłabym się już z pięćset razy. Mój mąż ze mną pewnie tak samo.
Mało tego – sądzę, że to jeden z głównych przyczyn rozpad małżeństw w dzisiejszych czasach. Dlaczego?
Emocje są jak dobry trailer
Ostatnio oglądałam film klasy B – z mega rewelacyjnym przesłaniem ale czegoś jakby w nim brakowało. I już wiem, co to było: mocnej, konkretnej muzyki grającej na emocjach widza, dynamicznych dialogów, wyrazistych czyli skrajnych bohaterów no i dobrego trailera, który zapowiada Bóg-wie-co, ale z kina wychodzisz rozczarowany mając za złe trailerowi, że cię oszukał.
Reklamy, teledyski, spektakle teatralne, piosenki, a nawet opakowania produktów – to wszystko ma na celu wywołanie w nas pewnych (najczęściej określonych) emocji. Nasz świat za bardzo przesiąkł emocjami, każe nam rozsądzać rzeczy w kategoriach czuję / nie czuję. W końcu człowiek uważa, że to co czuje jest prawdziwe, a jeśli czegoś nie czuje, to tego w ogóle nie ma.
Sama często używam określenia czuć bo stale brakuje mi innego słowa do wyrażenia się, a słowo wiem wydaje się być dla większości odbiorców zbyt nonszalanckie mimo, że to, co przeżywam w swoim życiu duchowym jest obecnie bardziej oparte na osobliwej wiedzy niż na czuciu.
Efekt motyli w brzuchu
Zakochanie jest jednym z najlepszych przykładów na błędne czucie – bo czy trzeba, by nasz obiekt westchnień był dla nas wyjątkowo miły i nami zainteresowany? Ależ skąd! Osoba, przez którą z emocji nie możesz spać nocach i masz efekt motyli w brzuchu może mijać cię codziennie i nawet nie spojrzeć w twoją stronę! Czy to, co czujesz wtedy, będzie dla ciebie budujące za tydzień, miesiąc, kolejne pięć lat? Na co zamienią się tamte emocje, które nie doczekały się spełnienia?
Nie musisz być Dexterem
Emocje i uczucia są ważne i również dane nam przez Boga. Bez nich każdy z nas byłby psychopatą, co w dużym skrócie mogłoby oznaczać, że wybilibyśmy się i to jeszcze przed potopem. Kojarzycie Dextera Morgana („Dexter”)? To była postać z zaburzeniami w sferze emocjonalnej. Inaczej: miał w sobie emocjonalną pustkę, a chciał czuć – zatem zabijał, żeby zaspokoić głód emocji chociaż na chwilę. Normalny człowiek w celu uzyskania określonych emocji lub rozładowania ich wybiera się na rollercoaster, boksuje worek treningowy, obejrzy thriller albo przytuli zwierzaka. Dexter zabijał.
Efekt WOW! w kościele
Wiele kościołów, społeczności chrześcijańskich jest zupełnie pozbawionych jakichkolwiek emocji i smaku. Jeśli nie otrzymasz tam ani prawdy, ani miłości, ani wsparcia, ani wspólnoty a tego właśnie oczekiwałeś, oczekiwałaś, to wrócisz do domu z pewną pustką. Ale są też grupy bazujące na emocjach i tak od nich uzależnione, że bez głośnej muzy, skakania, śpiewania nie ma mowy o przeżywaniu spotkania.
Bardzo dobrze się dzieje, gdy z obfitości serca mówią usta (Łk. 6: 45) czyli samo przebywanie z Bogiem, uświadomienie sobie tego, co dla nas zrobił, powoduje tę falę uczuć i pozytywnych emocji i wtedy wszystko toczy się zupełnie naturalnie!
Bóg? Nie czuję tego.
W przeszłości gdy słyszałam, jak ktoś rozżalony mówi, że nie czuje Boga i Jego miłości, zachodziłam w głowę, jak mu pomóc?! Jak się modlić o niego? I dlaczego tak jest? Dziś mam jedną odpowiedź: Musisz dorosnąć.
Bóg mówi, że „każdy kto uwierzy, zbawiony będzie” oraz że z tego, kto wierzy w Boga, z wnętrza jego popłyną rzeki wody żywej (Jan 7: 38).
Nie pisze wcale, że „Każdy, kto poczuje, że Bóg go kocha, zbawiony będzie”. Czucie, poczucie są bardzo subiektywne i nie muszą być prawdą. To, co zrobił Bóg na krzyżu jest prawdą. Tam pokazał swoją miłość do każdego z nas. Ta prawda musi stać się solidną i jedyną kotwicą w życiu z Jah.
Albowiem tak Bóg umiłował świat, że Syna swego jednorodzonego dał, aby każdy, kto weń wierzy, nie zginął, ale miał żywot wieczny. (Jan 3:16)
Czucie lub nieczucie ma też zgubne skutki w samym przebiegu relacji z Bogiem; oceniając swój obecny nastrój lub aktualne nastawienie do Boga, albo swoje zasługi, możesz odnieść wrażenie, że dziś Bóg kocha cię mniej lub bardziej. I to zawsze będzie nieprawda. Bóg kocha cię zawsze tak samo. Tak samo mocno. Niezależnie od twoich zasług lub upadków.
Powiedzmy jednak, że świat duchowy odpowiedział ci według twoich emocji; budzisz się rano i wszystko się układa jak tego pragniesz! Wstajesz o piątej i już masz chęć do życia tak wielką, że otwierasz okno i wołasz: Kocham cię cały świecie! Pijesz kawę, która smakuje wyśmienicie, a reszta twojego dnia to połączenie reklamy Skittles z My Pony. Skąd wiesz, że to wszystko jest dla ciebie dobre i prawdziwe? Oceniasz to tylko na podstawie tego, co widzisz i czujesz, czy interesuje cię źródło tego wszystkiego? Na początku specjalnie użyłam określenia świat duchowy, bo świat duchowy to nie tylko Bóg. O Jego przeciwniku napisano, że może przybierać postać anioła światłości (2 Koryntian 11:14) – czyli też dawać pozornie dobre rzeczy, a na pewno to, czego pragniesz. Różnica jest taka, że Bóg daje człowiekowi to, czego potrzebuje, a szatan daje mu to, czego pragnie – jeśli jesteśmy blisko z Bogiem, to zaczynamy pragnąć tylko tego, czego pragnie On, zatem nie ma problemu. Ale jeśli nie potrafimy dojść do tego miejsca, bo jesteśmy stale miotani emocjami, to one nas zwiodą.
Czucie i wiara silniej mówi do mnie niż mędrca szkiełko i oko. (A. Mickiewicz)
To czucie czy wiara??
Pozwól, że zatoczę tu koło – i znów wszystko sprowadzę do małżeństwa. Skąd mam wiedzieć, że mąż mnie kocha, skoro nie kupuje mi raz w tygodniu pierścionka z brylantem, nie chodzi za mnie do pracy, nie zabiera mnie na wakacje sześć razy do roku?
– Czyś ty na głowę upadła, kobieto?! – tak, już słyszę co mówicie tam po drugiej stronie ekranu.
Ale czy nie tak gro ludzi wyobraża sobie działanie Boga w swoim życiu? Oczekują określonych rzeczy i gdy ich nie dostają, tupią nogą lub rozkładają ręce i mówią: Cóż, Bogu pewnie na mnie nie zależy lub Bóg mnie nie kocha.
I ja się tak zastanawiam, co pomyślałby mój mąż, gdyby przeczytał, jaką mam definicję jego miłości do mnie? Pierścionek z brylantem! – pewnie zastanawiałby się, dlaczego ja go w ogóle poślubiłam i zaczął wątpić w moją miłość do niego.
No właśnie …. po co chcesz być w relacji z Bogiem?
Mój współmałżonek zachwyca mnie samym swoim jestestwem. Nie jest mi do niczego konkretnego potrzebny – po prostu lubię z nim być, cieszę się gdy ma weekend i możemy być razem, nie lubię przebywać bez niego w ciekawych miejscach, bo odbieramy świat podobnie i lubimy się nim ze sobą dzielić. Nie oczekuję od niego prezentów – i tak rzadko je sobie dajemy – już samo bycie razem dzień po dniu, jest prezentem – chociaż zaskakuje mnie czasem i robi dla mnie coś fajnego. Nie pragnę non stop słyszeć Kocham Cię – ja to dobrze wiem!
Gdy słyszymy Nie kocham cię to nie potrzebuje już żadnego komentarza, prawda? Nikt nie pyta o przyczynę. Kocham Cię odbieram podobnie. Kiedy określiliśmy się wobec siebie, czego rezultatem było małżeństwo, to było całkiem na serio. On wybrał mnie, a ja odpowiedziałam pozytywnie i też wybrałam jego. Mam w związku z tym pełnię.
Tak samo mam z Bogiem.
Bóg zaś daje dowód swojej miłości ku nam przez to, że kiedy byliśmy jeszcze grzesznikami, Chrystus za nas umarł. (Rz. 5:8)
Jak żyć?
Zdaję sobie sprawę, że wiele osób, które czyta ten tekst to dojrzali duchowo chrześcijanie; rozumieją, o czym tu piszę, bo też do tego doszli, też wykonali ten krok wiary, zeszli z piedestału wiecznie niezadowolonego ja i uwierzyli na Słowo, a Bóg stał się dla nich epicentrum wszystkiego i pełnią, tak że nie pragną już niczego poza Nim i poza tym, czego pragnie Bóg. I mają jednocześnie wszystko, oraz stale więcej.
Do takiego miejsca można dojść. Jak? Zacząć od szczerego zwrócenia się do Boga, że też tak chcesz – chcieć tylko Jego obecności. On Cię do tego uwolni.
Bless you!