Polskie seriale dają radę.

Polskich seriali nie potrafię przełknąć – przygnębiają mnie, nie jestem w stanie ich oglądać i pozostać w dobrym nastroju – a przecież nie o to powinno chodzić w tak zwanej rozrywce czy kulturze.
Jednak od czasu do czasu robię coś czego nie robiłam nigdy wcześniej i tak oto dałam szansę pierwszemu polskiemu serialowi –
Mimo, że scenariusz wcale nieoryginalny i do złudzenia przypomina amerykańskie „13 powodów” ten mini serial pozytywnie mnie zaskoczył; serial nakręcony z energią, naprawdę dobre zdjęcia, ciekawy wątek kryminalny z licealistką w tle. Wśród głównego wątku, jakim jest nagła, niewyjaśniona śmierć młodej dziewczyny, jest sieć zależności; każdy w miasteczku coś ukrywa i zrobi wiele, żeby to coś się nie wydało. Tylko jedna osoba się nie boi i dąży do rozwiązania sprawy śmierci Asi – i też ma swoje powody. Tytułowy  „Belfer”.

Kolejny serial wprowadził mnie w retro atmosferę sięgając czasów przed wybuchem pierwszej wojny światowej.  Jeśli ktoś ma sentyment do tamtej Polski, z tamtą sztuką, literaturą, architekturą, polecam serial „Belle epoque”; czyli stary Kraków, jego więcej ciemnych niż jasnych zakamarków, sprawy kryminalne z Małaszyńskim w cylindrze – i chociaż serial znów przypomina mi bardziej amerykańskie „Tabu” niż polski pomysł, to wątki kryminalne potrafią wciągnąć. Detektywi, miłość, śmierć i co mnie równie mocno zaskoczyło – ówczesna medycyna sądowa i jej wnikliwość.  Klimatem bardziej przypomina Londyn za czasów Kuby Rozpruwacza.  Jeszcze tylko zamienić Małaszyńskiego na Dorocińskiego i z serialem można startować w Hollywood :- )

 

„Belle epoque” było fajnym wstępem do serialu, który skradł moją uwagę i czekam niecierpliwie na kolejne sezony!
„Wojenne dziewczyny”  to jest to, na co całkiem nieświadomie czekałam! Akcja serialu rozgrywa się w Warszawie w roku 1941; trwa wojna, na polskich ulicach da się słyszeć  język polski jak i niemiecki, po równo.  Ludzie próbują żyć normalnie – ale jednocześnie żegnają znany im świat, oczekując czegoś nowego – końca wojny. Robią wielkie plany – przede wszystkim do życia, które wiedli wcześniej. Póki co są łapanki na ulicach, naloty, wywózki – i te sceny są bezkompromisowe. Jest wielka rozłąka, wiele niewiadomych, niepewność każdej chwili, życie w napięciu, ale i radości – pośród tego wszystkiego działają dwie rzeczy: mały sabotaż i przyjaźń; są trzy dziewczyny;  Ewa, której urok wykradnie niejedną niemiecką tajemnicę, praktyczna, inteligentna Irka z niegasnącą nadzieją  czekającą na zaginionego narzeczonego i odważna, zdeterminowana Marysia – Żydówka udającą katoliczkę. Wszystkie działają w konspiracyjnym podziemiu i każdy z odcinków to kolejna akcja dziewczyn; niesamowitym jest dla mnie fakt, w jak wiele ról wcielały się każdego wojennego dnia zwyczajne dwudziestolatki.
Z nutą nostalgii można popatrzeć na piękne, obszerne mieszkania w kamienicach, domy – w stylu , który odszedł bezpowrotnie, na ubrania szyte na miarę i wartości w ogniu doświadczeń.
Jedyną rzeczą, jaką chętnie załatwiłabym wtedy Ewce, Irce i Marysi to…. trampki; odwagę i determinację miały.

Czy macie jakieś ulubione, a  niebanalne, polskie seriale?