Wśród gąszczu setek produkcji trudno mi wyłowić coś, co naprawdę chcę oglądać, na co będę czekać. Na marnowanie godziny (prawda, że obecnie seriale są dłuższe niż kiedyś?) na coś, co zupełnie oglądania niegodne, szkoda mi czasu. Lubię seriale, które przenoszą mnie w nieco inny świat i do czegoś inspirują. I te poniższe, takie (dla mnie przynajmniej) są. Oto one i oto dlaczego :
Poldark
Jeśli poza Jezusem istnieje ideał mężczyzny to jest to Ross Poldark :- ) (w tej roli znany z roli krasnoluda Fili w filmie Hobbit, Aidan Turner)
Angielski serial, którego akcja toczy się po roku 1812. Brytyjski żołnierz, Ross Poldark powraca po wojnie do ojczyzny. Tam zastaje pewne zmiany; jego narzeczona sądząc, że zginął, układa sobie życie według ówcześnie panujących standardów, a Ross próbuje postawić na nogi upadające gospodarstwo. W międzyczasie poznaje kobietę, która….będzie czy nie będzie damą jego serca?
Serial jest piękny i spodoba się facetom – nie jest to wbrew pozorom romansidło. Są męskie decyzje, surowość i piękno Anglii (akcja toczy się głównie na wybrzeżach) interesy, konszachty, podprogowe sytuacje. Świat przekupstwa, konotacji rodzinnych, określonej roli kobiet, ale i honoru.
Ten serial obudził we mnie uśpione marzenie nie tylko o licznych podróżach do Anglii, ale i pokonywaniu konno jej wzgórz, lasów i wybrzeży.
Outlander
Gdy przeczytałam streszczenie tego serialu, wiedziałam, że to coś dla mnie. Sami posłuchajcie :
Zaraz po zakończeniu II Wojny Światowej, Claire Randall, angielska sanitariuszka wybiera się na niedzielną wycieczkę z mężem. Gdy odwiedzają stare ruiny coś jakby Stonehenge, Claire dotyka kamieni i…. zostaje przeniesiona do roku 1743 – właśnie budzi się w szkockim lesie, wokół niej szkocko-brytyjska rebelia. Znienacka pojawia się kapitan angielskiego wojska, Jonathan…Randall, który chce jej zrobić krzywdę- pozostanie on jej znienawidzonym cieniem przez kolejne lata. Claire szybko przekonuje się, że nie będzie jej łatwo powrócić do roku 1945, że jej wiedza medyczna jest niezwykłą umiejętnością w społeczeństwie funkcjonującym 200 lat wcześniej, oraz, że wkrótce los, który nie chce zabrać jej z powrotem do powojennej Anglii, postawi ją przed wyborem ułożenia sobie życia na nowo.
Serial jest niezwykły. Dominują w nim zwroty akcji, które co prawda ocierają się niejednokrotnie o przypadek, częściej zaś są efektem niesamowitego rozdarcia, moralnych i honorowych decyzji, zwłaszcza, gdy losy wielu bohaterów zaczynają się zacieśniać.
Serial obudził we mnie nie dość, że pasję do ziołolecznictwa, to jeszcze zainteresował mnie szczególnie historią Szkocji. I te widokiiii! Poza tym, po obu serialach wyżej wymienionych postanowiłam nauczyć się jeździć konno. Co by kiedyś te wzgórza Anglii i okolic tak przebyć :)
This is us
Ktoś, kto wymyślił fabułę do tego serialu, wiedział, jak upiec kilka pieczeni na jednym ogniu. A nawet cieszę się, że polski opis serialu, idąc za Wikipedią czy Filmweb’em jest tak enigmatyczny:
Serial skupia się na grupie ludzi, którzy obchodzą swoje urodziny w ten sam dzień. Dziwnym trafem ich losy będą się razem splatać.
I dobrze! I więcej dla kogoś, kto uwielbia być zaskakiwany, nie potrzeba! Dodam, że to serial o dorosłym rodzeństwie i inności każdego z nich.
Czym mnie ten serial ujął… prawdziwością. Jest tyle seriali, które –jak dla mnie – mało przedstawiają już prawdziwych ludzi, z prawdziwymi decyzjami i dylematami. Z jakimiś wartościami. Odkryłam to, trafiając na „This is us”. Bohaterzy są rozbrajająco szczerzy – ich życie emocjonalne, wewnętrzne mamy podane na tacy w postaci ciepłego przekazu i fajnego żartu. Serial nieśpieszny, zabawny, szczery, ale nie ordynarny. O rzeczach, na które nie mamy wpływu, oraz o tych, na które mamy. O tym, jakie wsparcie może dać nieidealna rodzina.
Mam wrażenie, że bohaterzy prawdziwie przeżywają …. prawdziwe życie. Bez superbohaterów.