W tamtym roku pisałam między innymi tak:
„Wydaje mi się, że przeżywamy pewnego rodzaju rozdwojenie jeśli chodzi o portale społecznościowe, zwłaszcza Facebook’a. Jest mnóstwo demotywatorów na ten temat, w stylu:
obrazek, kobieta umiera w szpitalnym łóżku. Sama. I tekst „Mam 900 znajomych na facebooku….”
Albo (nie ukrywam, jeden z moich ulubionych) : „Jak to dobrze, że jest Facebook! Nie muszę dzwonić do 438 znajomych, żeby ich powiadomić, że idę pobiegać!”
Dzisiaj skupię się na relacjach tych bardzo prawdziwych – nazywanych już nie fejsubowymi, ale face-to-face. Ponieważ pisałam również o syndromie zarobioności już wiadomo, dlaczego i czym tłumaczy się w dzisiejszych czasach rozluźnienie więzi: brakiem czasu. I okej – trudno z tym dyskutować. W pierwszym poście ustaliłam, że nie wszystkie relacje są na całe życie; niektóre muszą odejść na rzecz innych. Ale co, jeśli masz 30 lat i nagle odkrywasz, że właściwie masz wielu znajomych, ale nie masz do kogo zadzwonić, gdy padnie ci dysk, albo gdy potrzebujesz pomocy w przeprowadzce? Bo tych znajomych to masz, ale od kawy –i to od czasu do czasu. Spotkać się, pogadać >mniej więcej< wysłać sobie śmiesznego demota. Nic głębszego. A właśnie tej głębi bardzo potrzebujemy! Tylko, jak o nią dbać? Co ważnego warto sobie uzmysłowić?
Bardzo pomocny okazał się dla mnie w tym temacie wykład prof. Katarzyny Popiołek. Cóż, sama doszłam do tych samych wniosków, którymi chętnie się – powielając myśl pani K.Popiołek – podzielę.
Jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś. („Mały Książę”)
Nie ważne, czy jesteś w związku miłosnym, zwanym – w szerszym spektrum – małżeństwem czy w przyjaźni; o tę relację trzeba dbać, bo bez wysiłku nie ma niczego wartościowego. Dbać to znaczy na przykład starać się zrozumieć drugą osobę, pytać, być zainteresowanym jej uczuciami (nie mylić z plotkami) po prostu WYJŚĆ do drugiej osoby – z tego epicentrum wszechświata, którym jesteśmy.
Jeśli zostawisz znajomości, przyjaźnie samym sobie – nawet nie zauważysz, kiedy twoi przyjaciele staną się jedynie tłem, o których przypominasz sobie, gdy akurat masz ochotę na piwo w nie-pojedynkę. Nie dziw się, że i oni jakoś rzadziej się odzywają, a jeśli już, rozmowa toczy się na trywialne tematy. Więź zanikła i nawet tego nie zauważyłeś/aś.
Znam małżeństwo, które większość czasu spędza osobno ze względu na pracę żony. Mąż tak zagospodarował sobie czas, że właściwie w żona nie jest mu już zbytnio potrzebna; znalazł nowe hobby, poznał tam nowych znajomych, nauczył się jadać sam, a emocje związane z sukcesami, dzieli w pierwszej kolejności w ludźmi, którzy są najbliżej – i nie jest to żona.
Profesor Popiołek wymienia kilka błędów, które popełniamy w relacjach.
Brak zainteresowania – czy naprawdę interesujemy się ludźmi, czy chcemy, aby oni interesowali się nami?
Etykiety – ponoć często dajemy je ludziom („Skąpiec”, „Nudziarz”…) bo tak naprawdę najbardziej denerwuje nas to, że inni ludzie myślą inaczej niż my i mają inne podejście do życia. Za pomocą etykiet kontaktujemy się z naszymi wyobrażeniami o danym człowieku, a nie z nim samym.
Nie odpuszczamy win. Ponoć w tym przodują kobiety i do nich prof. Popiołek zwróciła się w pierwszej kolejności, zapodając ciekawostkę nazwaną bankiem wsparcia. Bank wsparcia działa tak, że jeśli mężczyznę zawiedzie kolega, on sięga do „zasobów” i tłumaczy sobie : No dobra, Józek dał ciała, ale na początku tego roku gdy zepsuło mi się auto, pojawił się od razu! Pożyczył dwie stówki gdy kończył się miesiąc, pomógł przenieść regał do drugiego pokoju.
W przypadku kobiet banki wsparcia nie działają :- ) Wygląda to tak, że kobieta ma przez cały czas wsparcie w dajmy na to: Kaśce. Chodzi do niej ze wszystkimi problemami, czasem budzi telefonem w środku nocy. Podrzuca dzieci, prosi o pomoc w pisaniu CV ,a gdy pewnego dnia Kaśka odmawia, kończy się to tekstem: No, teraz widzę, jaka z niej przyjaciółka! Wiedziałam, że nie można na nią liczyć!
Przy okazji powstaje tu kolejny błąd: Pozycji Z Góry, czyli siebie stawiamy w tej relacji na pierwszym miejscu, a drugą stronę bagatelizujemy.
Informację zwrotną wysyłasz cały czas!
Warto zwrócić uwagę na jedną jeszcze rzecz: to, jak się zachowujemy i jaką postawę prezentujemy chcąc tego czy nie, mówi o nas więcej niż nasze słowa, bo komunikujemy się przez cały czas! Jeśli nie przyjdziemy na umówione spotkanie – też wysyłamy informację o sobie!
A to, co wysyłamy- wraca do nas. I to trzeba wiedzieć. Jeśli zagadujesz ludzi opowiadając stale o sobie, wkrótce ich stracisz – bo oni też chcą się podzielić z tobą swoim życiem.
Prawdziwe relacje to nie Facebook.
Na Facebooku jesteś sędzią (z pakietem “lajków” jak i “dislajków”) panem/panią na włościach- godzinami możesz decydować o tym, co wyślesz w świat i świadomie wybrać jaki ma być tego odbiór. Dziesiątki razy dziennie możesz ogłaszać na tablicy “Jestem zmęczona/głodna/szczęśliwa” i codziennie zamieszczać nowe zdjęcia. (pozdrawiam Olhik, Autorkę tego “strzału w dychę”;-) Ale w życiu face-to-face ludzie chcą zbalansowanej wymiany, twojego “miśka”, ciepła, uśmiechu i prawdziwości. A jeśli stale odwołujesz spotkania, wkrótce nie będziesz już odbierać telefonu, bo nie będzie od kogo. Jeśli będziesz kumplem/kumpelą tylko do tej strony życia glamour , w której obce ci są realne problemy znajomych i troska o nich, to i ciebie zepchną do pozycji kumpla-od-piwa.
Twoje decyzje zostawiają jakiś ślad. I tego się nie da oszukać.
Co posiejesz, to zbierasz; czy w małżeństwie, czy przyjaźni. Nic bardziej prawdziwego :- )