Jest sobie małe miasteczko pełne poprawnych obywateli; czarnych i białych, pobożnych chrześcijan, obiecujących sportowców, dzieci w czystych butach i pań, zapiętych na ostatni guzik.
Gdy tylko zejść nieco z drogi i udać się hen nad ocean, znajdziemy prowizoryczną chatynkę osadzoną w gąszczu mokradeł.
Tam, w drzwiach stoi sześcioletnia Kya, obserwując oddalającą się z walizką, matkę. To przedostatnia, najbliższa jej osoba, która opuściła dom. Został jeszcze ojciec, któremu lepiej nie wchodzić w drogę, toteż cała piątka rodzeństwa Kyi poszła w swoją stronę. Mała dziewczynka została na placu boju sama – a była to walka o każdy dzień.
Kya szybko stała się dzieckiem tyle przedsiębiorczym, zaradnym, co skrytym i nieufnym.
Kya sądziła, że wie, co to samotność, bo przecież była ona jej udziałem przez miliony minut. Całe życie wpatrywała się w stary kuchenny stół, puste pokoje i bezmiar wody i traw. Nie miała z kim dzielić radości ze znalezionego pióra czy namalowanej akwareli. Recytowała wiersze mewom.
(“Gdzie śpiewają raki” – Delia Owens)
Tak minęło kolejnych kilka lat. Pewnego dnia dom na mokradłach opuścił i ojciec. Kya została panią na tych wątpliwych włościach – wątpliwych dla całego miasteczka, dla niej – skarbu.
W tych warunkach rozwija się jej niezwykła wrażliwość, inteligencja przyrodnicza i codzienna fascynacja otaczającym ją światem; połyskujące ważki, gody świetlików, podrywające się do lotu krogulce, mieszkańcy muszelek, ptasie pióra, które dziewczyna kolekcjonuje i opisuje z niezwykłą pieczołowitością.
Kya nie ma zegarka, żyjąc według naturalnego rytmu przyrody. Do miasteczka zachodzi rzadko i bardzo wcześnie – nie cieszy się sympatią ludzi “cywilizowanych”, którzy postrzegają ją raczej jako brakujące ogniwo między małpą a człowiekiem[1] aniżeli jedną z nich. Jest znana po prostu jako Dziewczyna z bagien.
Potem, na rozprawie sądowej, która poruszy całą społecznością, obrońca Kyi powie:
Tylko, drodzy państwo, czy wykluczyliśmy ją, bo była inna, czy też stała się inna, bo ją wykluczyliśmy? Gdybyśmy potraktowali Catherine Clark jak jedną z nas, sądzę, że byłaby dziś jedną z nas.[2]
Zanim jednak będziemy świadkami trzymającego w napięciu dramatu, jaki rozegra się na deskach sądu w Barkley Cove, zobaczymy u boku Kyi drugiego człowieka, który sprawił, że dziewczyna po raz pierwszy w życiu odczuwała cudowne chwile oczekiwania jak i nieprzyjemne skutki czekania – do tej pory, jak wspomniałam, czas nie miał dla niej znaczenia. Ale ten chłopak sprawia, iż chce mieć wpływ na mijający czas!
Przedtem bała się wyprawiać tam sama, ale teraz myśl o wyruszeniu w pojedynkę wywoływała u niej dreszcz podniecenia. I jeszcze coś. Spokój tego chłopaka. Nie znała nikogo, kto mówiłby albo się poruszał z taką pewnością siebie. I z taką swobodą. Już samo to, że był obok, nawet niekoniecznie blisko, pozwoliło jej pozbyć się napięcia. Pierwszy raz, odkąd odeszli mama i Jodie, oddychała wolna od cierpienia i odczuwała coś więcej niż tylko krzywdę.[3]
Ona i on – to było spotkanie dwóch pokrewnych dusz, dostrzegających w jednaki sposób otaczające ich cuda natury, aż do tamtego dnia, kiedy kazał jej czekać zbyt długo…
Kya wiedziała, że przyroda nie znosi pustki – a ona była jej częścią. Tak w jej życiu pojawił się Chase, który zagra w nim rolę niebagatelną. Pozytywną, a może nie? Zobaczcie sami.
Kim byli ci dwaj mężczyźni?
Czy Kya miała przyjaciół lub osoby, które ją wspierały?
Jak zarabiała na życie?
Czy chodziła do szkoły?
Co zrobiła z darem wnikliwego obserwowania fauny i flory?
Dlaczego książka nosi tytuł Gdzie śpiewają raki?
Dlaczego znalazła się w ogniu rozprawy sądowej jako oskarżona?
Czy związała swoje życie z jednym z tych chłopców?
Jak dalej potoczyło się jej życie?
Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w pięknie napisanej powieści Delii Owens.
Ten skrawek literatury pięknej jest naprawdę piękny. Prowadzi nas niespiesznie w świat między gwiazdami, a wodą, gdzie rozgrywa się całe życie naszej bohaterki.
(…)ujrzała przed sobą szare, srogie, pulsujące oblicze oceanu. Fale wpadały na siebie, taplały się we własnej białej ślinie i z łoskotem uderzały o brzeg – przyczółek, na którym wyładowywały energię. Potem przemieniały się w płaskie, ciche jęzory piany i czekały na kolejny szturm. Te spienione fale szydziły z niej, wyzywały na pojedynek, by je przełamać i ruszyć na otwarte morze (…) [4]
Narratorka z dyskrecją ukrytego w zaroślach ptaka, odsłania przed nami duszę Kyi, źdźbło po źdźble.
W XXI wieku, w erze zaawansowanej technologii, od której zdaje się nie ma ucieczki, Delia Owens podaje nam postać oderwaną od naszej rzeczywistości, którą pozwala obserwować z botaniczną ciekawością i zdaje się mówić: „Nie zróbcie jej krzywdy! Dajcie się jej poprowadzić po bagnach na łódce, wejdźcie w jej ciszę, spójrzcie na trawy, drzewa i zwierzęta jej oczami, bo są piękne jak poezja”.
Sama Delia Owens przy pisaniu „Gdzie śpiewają raki” wykonuje zabieg typowy dla pisarza swojej pierwszej powieści: mocno idzie w opowiadanie swojej własnej historii, zatem dużo to autobiografii.
Podobnie jak Kya, siedemdziesięciopięcioletnia dziś pisarka, wychowała się na pustkowiu. Podobnie jak Kya spędzała całe dnie pośród przyrody, mając ją za swoją najlepszą przyjaciółkę i której się nie bała – matka zachęcała ją do poznawania otaczającego jej świata w sposób odważny, nauczyła ją nocować w lesie i chodzić tak, by nie nadepnąć na grzechotnika.
Autorka jest uznanym biologiem, ekologiem i zoologiem, a pasję tę oraz misję, dzieli z mężem, Markiem Owensem. Na podstawie ich wieloletniego doświadczenia jako badaczy w różnych częściach dzikiej Afryki, powstały takie popularnonaukowe książki jak:
„Cry of the Kalahari” (pol. „Płacz Kalahari”) – książka opisuje życie Delii i jej męża Marka Owensa podczas ich badań nad dziką przyrodą w Kalahari, pustynnym regionie w Botswanie. Dokumentuje ich siedmioletnie doświadczenia w pracy z dzikimi zwierzętami, w tym z lwami, hienami i antylopami.
„The Eye of the Elephant: An Epic Adventure in the African Wilderness” (pol. „Oko słonia”) – ta książka opisuje dalsze przygody Owensa w Afryce, tym razem w Zambii, gdzie walczyli z kłusownictwem, ratując słonie i inne zagrożone gatunki.
„Secrets of the Savanna: Twenty-three Years in the African Wilderness Unraveling the Mysteries of Elephants and People” (pol. „Sekrety sawanny”)
Delia Owens jest uznawana za znaczącą postać w literaturze przyrodniczej, a jej wcześniejsze prace naukowe przyniosły jej uznanie w dziedzinie ochrony środowiska. Jednak prawdziwą sławę przyniosła jej książka, którą dzisiaj z przyjemnością Wam przedstawiam – „Gdzie śpiewają raki”.
Książka porusza temat wykluczenia społecznego, uprzedzeń społecznych, samotności i izolacji, miłości i straty, poznawania samego siebie, przetrwania w trudnych warunkach. Ta ostatnia kwestia jest bardzo oryginalna – do tej pory mieliśmy w literaturze męskich samotników, jak choćby Robinson Crusoe, pisarz Henry Thoreau, Edmond Dantès – postać z powieści „Hrabia Monte Christo”, oraz liczni mnisi, zakonnicy, zbiedzy. Tutaj mamy młodą dziewczynę, która –nie z własnej woli – zostaje zupełnie sama na swoich dwunastu hektarach „ziemi” czyli swego podmokłego świata i znajduje sposoby na walkę o siebie metodami, których nikt wcześniej jej nie uczył.
Na Netflixie dostępny jest jeszcze (ale to już ostatnie chwile) film pod tym samym tytułem – naprawdę dobrze zrobiony! Co jednak do przewidzenia i co naturalne dla tego typu przekazu, nie oddaje szczegółów książki, jak choćby głębokich myśli Kyi, jej uczuć, wśród których najbardziej przejmujące jest uczucie osamotnienia.
Znacie już tę książkę? Co Was w niej urzekło? Co ona w Was zrobiła? Utożsamiacie się z którymś z bohaterów? Podzielcie się w komentarzu.
Spojler: pojawił się taki czas, gdy Kya miała w swojej chatce dostęp do kawy. Jeśli chcesz i mnie w nią zaopatrzyć, narobisz dużo dobrego! Kliknij tutaj.
Pięknej książki! (jeśli jeszcze przed Tobą)
[1] Cytat z książki
[2] Tamże
[3] Tamże
[4] Tamże