Pierwsza pomoc nie jest trudna!

Ostatnio w końcu byłam na kursie udzielania pierwszej pomocy! W KOŃCU bo to wcale nie było proste! Okazało się, że na taki kurs nie da się zapisać ot tak – to musi być zorganizowana grupa iluś tam osób….. nic dziwnego, że nadal ludziom prościej jest zadzwonić po karetkę, widząc leżącego na chodniku, niż samemu coś zrobić. A to COŚ jest proste. Naprawdę!

 

Pewnie każdy z Was miał zajęcia  z   udzielania pierwszej pomocy w szkole (lekcje P.O) albo gdzieś tam po drodze….  Nawet jeśli tak było, warto sobie te zasady przypominać – po pierwsze zapomina się o nich (jeśli nie mamy z tym do czynienia na co dzień) a po drugie – one się zmieniają. Pamiętam, że dałam sobie spokój po zajęciach na P.O., gdy słyszałam że najpierw to określona ilość wdechów, potem określona ilość nacisków na klatkę piersiową, nie do końca wiadomo w którym miejscu, potem znów jakaś ilość wdechów…. Machnęłam na to ręką i uznałam, że najwyżej wezwę karetkę. Albo po prostu znajdzie się ktoś inny, kto będzie wiedział.  Ale to jest zgubne myślenie, bo wyobrażamy sobie siebie w tłumie ludzi …. Tymczasem nagłej pomocy może potrzebować Twój partner albo dziecko, gdy jesteście zupełnie sami.
Mnie raz uratował mój mąż – gdyby go nie było obok mnie, zadusiłabym się ….czekoladką :-) (cukier zabija!)  To był ten moment, że nie mogłam jej odkrztusić, nie byłam też w stanie już złapać kolejnego oddechu . Dzięki temu, że bez problemu zrobił mi tzw. chwyt heimlicha, piszę ten post :-)
Dziewczyna, która była również na tym kursie, dwa razy robiła resuscytację; raz tacie, innym razem bratu.
Na szkoleniu spędziłam 5 godzin. I chcę się z Wami podzielić czymś, co już od teraz możecie wiedzieć i potrafić zareagować, gdy komuś (człowiekowi lub zwierzęciu – choć w tym drugim przypadku zasady są nieco inne) dzieje się krzywda.

 

3 minuty 

 

są kluczowe. Po tym czasie – bez żadnej pomocy, następują nieodwracalne zmiany w mózgu, dlatego tak ważne jest by zareagować natychmiast – i to jest naprawdę proste!

 

W przypadku gdy jesteś w tłumie ludzi:
1. Sprawdź, czy jesteś bezpieczny, bezpieczna (np. czy biegnąc do poszkodowanego, nie wpadniesz pod samochód).
2. Sprawdź, czy poszkodowany kontaktuje; klaśnij, odezwij się do niego.
3. Jeśli są ludzie wokół, od razu poproś konkretną osobę o wezwanie pogotowia. Jeśli jesteś sam, wykręć  999 (nie 112 gdyż widomość pójdzie wówczas okrężną drogą) i jeśli możesz, ustaw na głośnomówiący. Powiedz jak się nazywasz, gdzie jesteś, ile osób jest poszkodowanych i w jakim stanie.
4. Jeśli poszkodowany nie oddycha, zacznij resuscytację (obrazek na dole) – czyli coś, czego wiele osób się boi. Zupełnie niepotrzebnie.  Dlaczego?

a) „Jak?? Przez ubranie?” – ubranie, zwykle bluzkę, koszulę podciągamy; zarówno u mężczyzn jak i u kobiet (tutaj również stanik). Musimy mieć swobodny dostęp do klatki piersiowej poszkodowanego.

 

b) „Boję się, że połamię mu żebra!” – tę obawę skutecznie rozwiał we mnie ratownik, mówiąc, że jeśli czujesz, ze nic nie pęka w klatce piersiowej, to znaczy, że…..źle robisz masaż serca! A po drugie – nie łamiemy kości żeber, a jedynie przyczepy – one zrastają się same, w warunkach domowych, nie potrzebują nawet pomocy lekarza.

 

Ja miałam okazję ćwiczyć na fantomie z czujnikami, powiem tylko tyle: nie podchodzimy do poszkodowanego, jak do małego kurczaczka.  Nasze działania manualne muszą być naprawdę zdecydowane i silne (ucisk trzeba zrobić na ok. 5-6 cm głębokości!) ale sądzę, że w tym pomoże Wam adrenalina.

 

c) „A jeśli mu zrobię krzywdę?” – zazwyczaj już bardziej nieprzytomnej osobie zaszkodzić się nie da. Ja miałam pytanie odnośnie pomocy poszkodowanej osobie w kasku – zapytałam, jak go zdjąć, by nie uszkodzić mu kręgów szyjnych. Ratownik odrzekł, że bardzo rzadko dochodzi w takim przypadku do uszkodzenia wtórnego – to znaczy, że jeśli ta osoba miała doznać uszkodzenia kręgosłupa, doznała go już w wyniku zdarzenia drogowego.


d) „Brzydzę się” – jasne, że z perspektywą robienia usta – usta komuś, kto śmierdzi alkoholem, albo wymiocinami i nas zbiera na wymioty. Są dwie skuteczne rady:

– wg nowych zasad, te 30 uciśnięć klatki piersiowej wystarczy. Możesz na tym poprzestać, rezygnując z tych 5 wdechów.
– warto zaopatrzyć się i wozić (a nawet nosić w torebce, portfelu, bo małe) specjalną maseczkę do metody usta-usta.


e) „A jeśli to nie wystarczy? A jeśli nie mam akurat przy sobie……” i tak dalej. Udzielając pomocy, możesz spokojnie pamiętać o tym, że nie reprezentujesz wykwalifikowanych służb z profesjonalnym sprzętem. Zrób to, co możesz. Nikt nie oczekuje od Ciebie więcej. Jednak nie chcę tu przypominać, że nieudzielenie pierwszej pomocy to konsekwencje prawne. Zrób to, co możesz. Kierowany najlepszą stroną swojego człowieczeństwa.

 

Nie mniej ważne

 

 

Ogromne znaczenie ma wsparcie psychiczne – zwłaszcza w przypadku, gdy osoba ma zawał serca i my możemy tylko czekać na karetkę, nie zostawiamy osoby samej – dobrze jest po prostu być blisko, zapewnić  poczucie bezpieczeństwa,  wspierać obecnością i słowem.

Ratownik  opowiadał nam, że naprawdę nierzadko zdarza się, że służby ratunkowe zostają powiadomione o leżącej na ulicy, drodze osobie. Dzwoniący, pytany jaki jest stan poszkodowanego, odpowiada, że on to po prostu widział i….pojechał dalej. Ale zawiadamia!
Zastanówmy się, czy my chcielibyśmy – będąc na miejscu poszkodowanego – znaleźć się w takiej sytuacji, w której ludzie przechodzą, jadą autem, ale śpieszą się do pracy i nikogo nie obchodzimy, nikt nie ma dla nas kawałka czasu L  Bądźmy dla siebie nawzajem.

 

 

Dzięki kursowi udzielania pierwszej pomocy

 

 

 

dowiedziałam się, jak działa defibrylator (to banalne!) i wspaniale, jeśli to urządzenie znajduje się w wielu miejscach, w których przebywają ludzie. Pokrótce: gdy „przykleimy” macki urządzenia do poszkodowanego, ono samo sprawdza jego stan, instruując nas, kiedy robić masaż serca, a kiedy przestać.

poczułam się pewniej.  Zawsze reaguję gdy ktoś potrzebuje pomocy , teraz wiem, że mam podstawową wiedzę, by zrobić coś więcej dla tej osoby lub zwierzęcia.

przekonałam się, że mam wszystko, co mogę, nie będąc medykiem, nie mając sprzętu do ratowania życia – zrobić dla Ciebie jako mojego  poszkodowanego ziomka.

 

 

Warto

 

 

Iść na taki kurs. Jeśli nie możesz natrafić na żadną placówkę, gdzie możesz go przejść, możesz namówić….. szefa! Niech zorganizuje w miejscu pracy. 

Obejrzeć filmiki na YT na temat udzielania pierwszej pomocy i „powtórzyć” sobie te wiadomości – wypróbować  ten schemat na sucho . Wiele osób twierdzi, że nie myśli w takich sytuacjach, że po prostu działa, nie myśli by np. widząc wypadek, wyjąć kluczyki ze stacyjki swego samochodu.  I wiesz co …. O to chodzi, żebyś właśnie o tym nie myślał, nie myślała – to musi zapamiętać Twoje ciało, to jest jak w nauce jakiejś sztuki walki – chodzi o pamięć mięśniową, działanie z automatu. Sytuacje takie jak zdarzenie drogowe, czy….uliczne są zbyt stresujące by analizować.

….iść na kurs, obejrzeć filmik, poprosić kogoś, kto ma taką wiedzę, umiejętności (znajomego ratownika medycznego, strażaka, policjanta….) gdyż jest ich całe mnóstwo!  Temat udzielania pierwszej pomocy zawiera dziesiątki tematów;  bandażowanie ran, oparzenia, złamania, udaru, wypadki domowe z udziałem małych dzieci, reagowanie na epilepsję i tak dalej. Co szkodzi zapoznać się z wiedzą na temat jednego z tych zagadnień, dziennie?

Uczmy się – dziś Ty komuś pomagasz, jutro Ty możesz potrzebować pomocy.  Bądźmy dla siebie nawzajem.
Jeśli uważasz ten post za wart przekazania (choćby w celu przypomnienia) udostępnij go u siebie.

 

Czy zdarzyło się Wam udzielać komuś pierwszej pomocy? Jak sobie poradziliście?