I żyli długo i szczęśliwie.

Gdy ktoś życzy mi „100 lat” obruszam się mówiąc:  tylko tyle?! Bo w Grecji, a konkretnie na Krecie, ja zdążyłam napatrzeć się na tych, których rodzina nie spycha do grobu w dniu setnych urodzin. Nie bez pardonu greckie „100 lat” to po prostu Xronia polla! (dosłownie: Wielu lat!) Skąd to wszystko wiem?
Ilekroć czytałam klepsydry na słupach, przeważały dwie grupy zmarłych: albo bardzo młodych, mniej więcej do 25.roku życia, albo po…. setce. I nie, że jakoś  dociągali do tych setnych urodzin – najczęściej mieli po 100 plus: plus 2, plus 4, a nawet plus 7.

Wielu badaczy próbowało dociec, co sprawia, że ludzie w tamtych rejonach żyją tak długo? Gdy trochę wśród nich pomieszkałam, zaczęłam wysnuwać swoje wnioski i dziś już chyba znam odpowiedź.

 

My tu o Kreteńczykach, a to samo frapowało w kontekście Japończyków Hectora Garcię – pewnego Hiszpana, który w końcu spakował tobołek i wyruszył na Okinawę ; japońską wyspę, której mieszkańcy uchodzą za nie tylko długowiecznych (na każde 100.000 mieszkańców przypada ponad 24 stulatków) , ale i za najszczęśliwszych – i to interesowało mnie bardziej, niż po prostu długie życie – wolę jakość, niż ilość. Na Okinawie widocznie udało się to połączyć, ba! Jedno (długość życia i jego jakość) wynika z drugiego (podejście do życia).

 

Japończycy, zapytani przez kolejnego ciekawskiego, zgodnie odpowiadali, że grunt to nigdy nie iść na emeryturę! „Też mi rada…” – pomyślicie, z utęsknieniem wyczekując weekendu. Ale Japończykom nie o to chodziło, by pracować na swoim etacie do śmierci. Nie dosłownie.  Lecz tym właśnie zaczęli nieśmiało swoją opowieść o swoim długim i szczęśliwym życiu. Grunt to być stale zajętym!

 

Kompletnie zatopieni w życiu

 

Chodzi o to, by nigdy nie ustawać w każdym dobrym, budującym działaniu. Nieważne, co miałoby to być! Uprawianie warzyw w ogródku, wolontariat, gra w szachy, czy wypieki. Działanie to życie.
Jednak to było dla mnie za mało. Znam ludzi, którzy pracowali całe życie, nie ustawali, ale nie widziałam nigdy uśmiechu na ich twarzy. Nie widziałam w nich

 

joie de vivre, radości życia, która stanowi impuls do cieszenia się kolejnymi urodzinami oraz celebrowania każdego poranka. [1]

 

Tak, dobrze podejrzewacie – mieszkańcy Okinawy, a konkretnie wiejskiej miejscowości Ogimi  zdrowo się odżywiają – hodują własne owoce i warzywa, z dala od cywilizacyjnych zanieczyszczeń,  z których to prym wiedzie shikuwas – podobno owoc ten posiada niesamowite właściwości antyoksydacyjne, krótko mówiąc: antynowotworowe. Tak, codziennie używają do swojej herbaty z morwy krystalicznie czystej wody, ale Hector Garcia, który spędził z tymi ludźmi ponad rok, zauważył coś zdecydowanie przeważającego – inne, poza- dietetyczne czynniki, na które składają się takie sprawy jak:

 

Niezwykła radość, którą tryskają miejscowi, sprawiająca, że ich życie staje się długą i przyjemną podróżą. [2]

 

Zaś na tę radość składa się szereg pozornie małych rzeczy – być może wielu z nas nie zwraca na nie uwagi. Może wydają się nam nieistotne, może przypominamy sobie o nich od czasu do czasu. Okinawczycy nimi żyją. Żyją ich pełnią!

To przede wszystkim

 

Logoterapia

 

Czyli nadawanie sensu swojemu życiu, każdej czynności.  Bo czy zgodzicie się, że my jako ludzie, szukamy głębszego znaczenia tego, co robimy? Czy macie takie rzeczy w swojej codzienności, że gdy je robicie, uczestniczycie w czymś, to czujecie, że żyjecie pełnią życia?! Ja mam kilka takich spraw! Mieszkańcy Okinawy wydają się poruszać każdą strunę dnia codziennego z niesamowitym pietyzmem ; niczym król Midas – wszystkiego, czego dotykają, zamienia się w złoto. To wartościowsze niż kruszec.
Tę wartość nadają nie tylko hodując warzywa, ale i wchodząc w relację z sąsiadami.

Traktuj wszystkich, jakby byli twoimi braćmi, choćbyś spotkał ich pierwszy raz.[3]

mawiają. Brzmi jak wyświechtana złota myśl, pozytywny demotywator niemożliwy do spełnienia – ale jeśli dodamy kontekst tych słów: końcówka drugiej wojny światowej. W Okinawie życie traci 200.000 niewinnych ludzi. Jednak historia nie kładzie cienia na tych, którzy przeżyli.  Nie żywią urazy do agresora, za to mawiają…jak powyżej…. to czujemy dogłębnie znaczenie słów przeobrażonych w konkretną postawę i wydającą regularnie owoce.

 

Dziś człowiek boi się wszystkiego: jedzenia, wody, powietrza, raka, terroryzmu, polityki rządu, jednym słowem : utraty kontroli. Japończycy z Okinawy mają na to swoje sposoby, które skupiają się w jednym słowie:  Ikigai.

 

Co to znaczy? Mieliśmy już hygge, lagom, teraz ikigai. To, co dla świata zachodniego jest pewnym, niezrozumiałym ze względów różnic kulturowych  (zatem mentalnych) trendów, dla Okinawczyków jest kompleksowym podejściem do życia, które ostatecznie składa się na jego jakość do samego końca. Jest to oczywiście właściwa dieta – spośród wielu zaleceń, dominuje zasada 80 % ; jedz tylko do zapełnienia 80% swojego żołądka, będziesz zdrowszy i szczęśliwszy . Co ciekawe, ja mogę zawtórować – sprawdziłam tę zasadę nieco mimowolnie,  na sobie lata temu – to działa. Naprawdę trudno w to uwierzyć, ale im człowiek mniej je (za to wartościowo) tym lepiej się czuje, zatem lepiej funkcjonuje!

„Dzień dobry!”, „Do zobaczenia!”, mówię dzieciom, które idą do szkoły, oraz pozdrawiam tych, którzy mijają mnie w samochodach. „Jedźcie ostrożnie!” Od siódmej dwadzieścia do kwadrans po ósmej stoję na ulicy i witam się ze wszystkimi. Kiedy sobie pójdą, idę do domu. Plotkowanie i picie herbaty z sąsiadami. To w życiu najlepsze. I wspólne śpiewanie. [4]

 

– Mówi jeden z zapytanych Japończyków.  I ja już wiem, że ma na myśli między innymi

 

Moai

 

Moai to coś, dzięki czemu mieszkańcy Okinawy są po prostu szczęśliwi – razem. A zatem i pojedynczo. Moai to – jak czytam – „nieformalna grupa ludzi, którzy pomagają sobie nawzajem, a łączy ich wspólny interes”. Dalej dowiaduję się, że niemożliwym jest, aby kogoś w Okinawie nie stać było na dom. Nie masz domu? Sąsiedzi ci zbudują! Za pomocą własnych sił i środków. 
Członkowie moai czyli lokalnej społeczności mają nawet wspólną kasę, do której co miesiąc wpłacają jakąś niewielką kwotę; być może przeznaczą ją na rozgrywki szachów, dobrą kolację albo zafundowanie komuś szklarni! Moai to przede wszystkim świadomość przynależności, na którą składa się szczera relacja przyjaźni.
Pozwólcie, że się powtórzę: Dziś człowiek boi się wszystkiego…
ale naukowcy z całego świata, badając sekret długowieczności i przede wszystkim: szczęśliwego  życia, odkryli prostą, ale przełomową prawdę:  ani wartościowe jedzenie, ani świeże powietrze, ani bogactwo materialne nie wpływa na długość życia i jego jakość tak znacząco jak…. Dobre, szczęśliwe relacje z ludźmi!

Hedonizm? Dziękuję, postoję.

 

Aż trudno mi to pisać – nam , współczesnym. Ale ja tylko powtarzam za znajomymi stulatkami:

Zachowaniem zdecydowanie działającym przeciwstarzeniowo jest opanowanie hedonizmu, zaspokajania kaprysów i nagłych pragnień.[5]

 

I dalej:

 

Według stoicyzmu nasze pragnienia i przyjemności nie stanowią problemu. Możemy się nimi cieszyć zawsze wtedy, gdy nie przejmują nad nami kontroli.[6]

 

Mieszkańcy Okinawy proponują nam inny rodzaj kontroli niż świat zachodni – kontrolę najzwięźlej zwaną… balansem. Wstrzemięźliwością. Opanowaniem.

 

Wątpię, bym dożyła stu lat. Chyba nawet mi na tym nie zależy – ale już teraz, w wieku niemalże 38 lat wiem, że jestem na drodze, którą mogę nazwać dobrą. Dzięki refleksyjnej naturze, a zatem: wyciąganiu wniosków, doszłam do wielu z tych japońskich prawd – z których największą jest miłość; wyrażana we wdzięczności, wewnętrznym spokoju, chęcią budowania rzeczy dobrych, w empatii, akceptacji ludzi w tym siebie, codzienny dialog ze sobą, patrzenie na świat głębiej niż oczami, w wolności. Toteż z uśmiechem na ustach i przyjemnym łaskotaniem w sercu – nawet podczas nieznośnych turbulencji – czytałam  książkę IKIGAI. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia, autorstwa Héctora Garcíi i Francesca  Mirallesa, którą polecam każdemu, komu zależy na poprawie jakości swojego życia – wbrew pozorom, rady Okinawczyków są naprawdę uniwersalne, może je drobnymi krokami zastosować każdy z nas. Wśród nich dowiesz się między innymi:

 

– dlaczego nawyki nam nie służą
– jakich aktywności potrzebujemy
– z czego wynika większość naszych problemów zdrowotnych
– jak dokładnie działa na nas stres i jak go przezwyciężać
– co robi nam siedzący tryb życia
– jak dobrze spać
– jakie jeszcze praktyki uszczęśliwiają mieszkańców wyspy Okinawa?

 

A w końcu:  „O szczęściu zawsze decyduje twoje własne serce” (tamże)

Achtung! :- ) Książkę posiadam w wersji elektronicznej (mobi) i jestem skłonna podzielić się nią z każdym, kto zdecyduje się wpłacić kwotę 20 zł na konto ośrodka rehabilitacji dzikich zwierząt  Mysikrólik – a radość z lektury będzie podwójna :- )

 

Czy macie własne patenty na szczęśliwe, jakościowe życie? I co wreszcie oznacza dla Was: szczęśliwe życie?

 

 

 

[1] fragm. książki IKIGAI. Japoński sekret długiego i szczęśliwego życia, autorstwa Héctora Garcíi i Francesca  Mirallesa

[2] Tamże

[3] Tamże

[4] Tamże

[5] Tamże

[6] Tamże