Film na weekend: Boże ciało.

Jeden z końców Polski – z  tych miejscowości, co mówią Dziura zabita dechami.  Tam udaje się miejskim autobusem Daniel; właśnie opuścił warunkowo poprawczak i jedzie do pracy w tartaku. Po drodze zahacza o kościół i tam, jedna krótka chwila decyduje o zmianie planów – Daniel staje się księdzem Tomaszem, zaraz trafia na plebanię, a moment później przejmuje obowiązki  miejscowego proboszcza. Nie planował tego, a nawet nie chciał, ale  drobny żart uruchamia całą lawinę dalszej historii.

W momencie, gdy Daniel zakłada sutannę, jego los zmienia się diametralnie; nie musi się martwić o wikt i opierunek, natychmiast zyskuje podziw – a przynajmniej szacunek – miejscowej  społeczności; ma teraz wgląd do jej najciemniejszych tajemnic, począwszy od osobistych spowiedzi po lekko kryminalną sprawę, która zawisła nad wioską czarną chmurą i podzieliła ludzi na winnych i ofiary. To Daniel odkrywa, że sprawy nie zawsze są takie, na jakie wyglądają.

 

Daniel –mimo iż przejmuje sutannę księdza Tomasza – w środku pozostaje sobą. I to właśnie daje ludziom na co dzień – nie tylko prowadzi niedzielne msze, spowiedzi, nie tylko usługuje ludziom w ich ostatniej drodze, ale i angażuje się w problemy społeczności –  takie zamiatane pod dywan. I rozwiązuje je. Poniekąd uzdrawia jej rany Czym? Prostotą. Metodami, które zadziałały na niego. To chłopak, który zna życie, swoje przeszedł, od razu widzi drugie dno każdej sprawy.

Jego inspiracją jest… ksiądz Tomasz. Tak. Ksiądz Tomasz to postać prawdziwa – duchowny, który regularnie spotyka się z chłopakami z poprawczaka; odprawia msze, ale takie ludzkie. Rozmawia z nimi – tak po ludzku. I nasz bohater jest w niego zapatrzony. Chce iść do seminarium, ale jego kryminalna przeszłość skreśla go. Gdy trafia na tamtą wieś, staje się swoim własnym idolem, porywa tę społeczność, poniekąd realizuje tam swoją duchową potrzebę. Daje ludziom prawdziwość, ale co najważniejsze – pozwala im dostrzec to, co sami mają w sercu, poniekąd skonfrontować z samymi sobą. Dopóki msze były prowadzone według schematu, społeczność wioski wydawała się spać. Między sobą już dawno podzielili się na dobrych i złych, zaszufladkowali każdą osobę we wsi i każdą sprawę. Nowy ksiądz budzi ich z letargu – niektórym to nie po drodze.

 

Bałam się, widząc tytuł, że to będzie film jak te wszystkie filmy Smarzowskiego albo Vegi; mające na celu zaszokowanie widza, może sprawienie, by poczuł się lepiej w porównaniu z bohaterami?
Ale ostatecznie nie obawiałam się zaryzykować seansu, bo Jana Komasę uwielbiam. Nie zawiodłam się. Komasa ma nosa do obsady – a w tym filmie jest ona znakomita i nie mówię tylko o rewelacyjnym Bartoszu Bieleni (Daniel) ale i postaciach nieco drugoplanowych – zachwyciła mnie na przykład Eliza Rycembel (Eliza) , Aleksandra Konieczna (kościelna), a nawet Tomasz Ziętek – nie spodziewałam się po nim takiej roli!
Świetne zdjęcia, nieśpieszne, prawdziwe dialog. I mądre. Pada tam wiele mądrych, prostych słów. Wielką zaletą filmu jest nie tylko wątek kryminalny, który dzieli społeczność i jednocześnie obnaża jej hipokryzję, ale i opowieść poprowadzona równolegle; jest Daniel w roli zapewniającej mu szacunek wsi, oraz chłopak z wyrokiem.  Kibicowałam Danielowi do końca, mając nadzieję, że jakoś to będzie, że to oszustwo się nie wyda.  Jak sprawy się potoczyły – zobaczcie sami, warto! A może już widzieliście? Podzielcie się swoimi odczuciami!