Rodzina Tucci mieszka w małej, urokliwej, włoskiej wiosce Torresecca. Nie przelewa się im, ale trzymają się razem i cieszą z prostych rzeczy.
Jak wiele osób na świecie od czasu do czasu kupują los na loterię, wierząc, że tym razem to oni wygrają.
I pewnego razu tak właśnie się dzieje! Tucci wygrywają 10 milionów euro, z dnia na dzień zmieniając swoje życie! Nadal są Prości, ale bogaci!
Z dawnego mieszkania przenoszą się do hotelu w Mediolanie i żyją tak, jakby jutra miało nie być! Ich szaleństwo w wydawaniu pieniędzy przypomina styl rosyjskich milionerów; w międzyczasie poznają jednak życie prawdziwych milionerów, które znacznie różni się od ich mentalności, a na pewno nie jest związane z rozrzutnością.
Gdy jeden z Tuccich, Marcello zakochuje się w kelnerce, która gardzi bogaczami, znów w obliczu miłości, cała rodzina jednoczy się, udając biedną.
Prawda musi wyjść na jaw, ale jak w każdej komedii, musi też mieć happy end – choć tutaj jest on nieco zaskakujący. Zobaczcie sami!
Ode mnie
Bardzo podobała mi się rola Danilo – ojca rodu. Przez cały film do złudzenia przypominał mi co prawda Krzysztofa Krawczyka, ale wpasował się w swoją postać znakomicie.
Płakałam ze śmiechu podczas sceny kolacji wigilijnej gdy nowobogacka rodzina Tuccich znów udawała biedaków, by „zaimponować” nowej dziewczynie Marcella, ale i rozbrajała mnie ich niemalże niezłomna jedność, zarówno w biedzie jak i bogactwie. No, prawie. Nawet komedia nie oszczędziła widzowi pewnej refleksji na temat tego, jak pieniądze (w różnej ilości) mogą wpływać na relacje między ludźmi, a te najbardziej zażyłe zostać wystawione na próbę.
„Prości, ale bogaci” – bardzo polecam . A może już oglądaliście?
Masz ochotę na komediowy weekend? Zerknij na te propozycje, zwłaszcza gdy
Potrzebujesz Alibi
Lubisz czekoladę
Chcesz zobaczyć jak wygląda francuski Śląsk