…. Zobaczysz, jak się zaczyna szabat po żydowsku!
Gdy słońce zaczęło zachodzić, stawiłam się u drzwi domku letniskowego, który wynajmował Hezi.
Chyba usłyszał mnie przez otwarte, niskie okno bo natychmiast otworzył i gestem ręki zaprosił do środka.
Przede mną stał stolik nakryty po brzegi owocami, oliwkami, pieczywem, rybami, krakersami i innymi cudami. Zastanawiałam się skąd taki wielki rozrzut pomiędzy składnikami kolacji?
– Dorwałem to, co było na miejscu. Żydzi zaczynają szabat bardzo uroczyście; jest mnóstwo jedzenia i picia, a ten kto się nie upije z radości to jakby przespał szabat. – poinstruował mnie Hezi.
Gdy już chciałam sięgnąć po soczyste winogrono, Hezi odgonił mnie od stolika.
– Najpierw pieśń ku uwielbieniu Jahwe. –Hezi zaczyna śpiewać, a po chwili zmienia się w mojego nauczyciela, ucząc mnie ekspresowo zwrotki jednej z hebrajskich pieśni. I tak śpiewamy nad tym jedzeniem dobry kwadrans, ale po kilku minutach nie daję już rady, bo z trudem powstrzymuję spływającą ślinę. W końcu zasiadamy do kolacji!
Jedzenie jest pyszne, Hezi ze względu na okoliczności wypija niezwykle mało wina, resztę wieczoru spędzamy na rozmowie o Bogu, a ja nie mogę wyjść z podziwu nad cudem tego wydarzenia, które właśnie przeżywam. No way?! – nie dla Boga!
Następstwa złamanego klucza
Biesiadowanie z okazji szabatu skończyliśmy z Hezim około 1.30 w nocy. Pożegnawszy się, wróciłam do mieszkania – a raczej przed jego drzwi. Wyciągnęłam klucz i…. tak niefortunnie go przekręciłam, że został w zamku! Pięknie! Jest środek nocy – nie będę budzić Jany, tylko po to, by wkurzył się i Jorgos a razem doszli do wniosku, że nie pozostaje nic innego jak zmiana zamka, czego i tak w warunkach nocnych zrobić się nie da. W dodatku ja MUSZĘ zdjąć szkła kontaktowe!! Już czuję piasek pod powiekami, do rana oczy mi wybuchną!
Poszłam na plażę i weszłam pod budkę z leżakami. Gdy próbowałam się zdrzemnąć na jednym z nich, odkryłam czym jest paradoks; znajdywałam się w tak zwanym „ciepłym kraju”, a nie mogłam na plaży zasnąć z zimna! Niemiłosiernie dygocząc, zastanawiałam się co mam zrobić?! – po chwili zamieniło się to w wołanie do Boga. Miałam aktualnie dwa zmartwienia: brak akcesoriów do soczewek i wszechogarniający chłód, któremu szorty i T-shirt nie dawały rady.
I nagle, nie wiedzieć czemu, poczułam, że muszę iść do łazienki należącej do pola campingowego tzw. caravaningu, który znajdywał się jakieś 30 m dalej. Nie miałam pojęcia, po co tam idę, ale gdy weszłam do środka i stanęłam przed lustrem, zobaczyłam….. małą zalakowaną buteleczkę na lustrze. Nie mogłam uwierzyć w to, co widzę, WIEDZIAŁAM że to dla mnie – wzięłam ją do ręki. Była to buteleczka z płynem do soczewek kontaktowych. Moje oczy były uratowane!
Wyszłam z caravaningu i pozostawała nadal kwestia spania…… i nagle wpadła mi do głowy kolejna myśl! – domek w Koutouloufari!!
Przecież to tak niedaleko! Po kilkunastu minutach, przedzierając się przez gąszcz zupełnie ciemnego ogrodu, dotarłam do drzwi, które nie domykały się już od dłuższego czasu. Znalazłam materac i położyłam się – a niech mnie gryzą mrówki! Zamknęłam oczy tak wdzięczna Bogu, że uratował tyle beznadziejnych spraw w ciągu kilku chwil, odpłynęłam myślami do wspomnień i początków w tym domku….
Kurczak z nieba
….a było to tak: przybyłam tu i wiedziałam między innymi to, że muszę oszczędzać, bo nie wiadomo, jakie będą najbliższe dni, tygodnie, a nawet miesiące. Jadałam skromnie i przez dość ubogą dietę, zaczęłam coraz częściej marzyć….o jedzeniu! Pewnego dnia leżałam na moim materacu na wznak rozmawiając z Bogiem i marzyłam: Tato, marzy mi się pieczony kurczak. I pieczone ziemniaki. I jeszcze do tego okra w sosie pomidorowym! – normalny turysta poszedłby do miejscowej kantyny i zamówił sobie coś takiego, ale ja nie mogłam sobie na to pozwolić. A czułam, że tamtego dnia ten zestaw uratowałby mi życie! Od kilku dni nie jadłam nic ciepłego.
Nie minęło 10 minut gdy zadzwonił John- właściciel tego przybytku, pytając czy może na chwilę wpaść, zobaczyć jak sobie radzę. Po kolejnych kilku minutach przybył, przekroczył próg mieszkania i wręczył mi ciepły pakunek.
– Pomyślałem, że to ci będzie smakować. – powiedział. Gdy otworzyłam pakunek, w środku był kolejno: pieczony kurczak, pieczone ziemniaki i okra w sosie pomidorowym…
Nie troszczcie się więc i nie mówcie: Co będziemy jeść? albo: Co będziemy pić? albo: Czym się będziemy przyodziewać? Bo tego wszystkiego poganie szukają; albowiem Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Ale szukajcie najpierw Królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a wszystko inne będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc o dzień jutrzejszy, gdyż dzień jutrzejszy będzie miał własne troski. Dosyć ma dzień swego utrapienia. (Mt. 6,31-34)
Pamiętaj: nie przeczytałeś/-aś tu o niczym, co nie mogłoby dotyczyć Ciebie. KAŻDY kto uwierzy i szczerze zawoła do Boga, może być częścią Królestwa Bożego, czyli życia pełnego niesamowitych zwrotów akcji, błogosławieństw, cudów, prowadzenia Boga i nazywania Go Tatą. Nieważne, przez co właśnie przechodzisz – tylko uwierz, że “U Boga wszystko jest możliwe” (Łk 1,37) a zaczniesz tego doświadczać :)
Bless you all!
O spotkaniu anioła w ludzkiej skórze, znalezionych pieniądzach, wyśnionych miejscach i powrocie pełnym niespodzianek- w następnym odcinku czyli TUTAJ :- )