„Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym.” („Mały Książę”)
Dzieci, jakie są, każdy widzi. Bywają wredne, uparte, wymuszające, irytujące, niesamodzielne, pokraczne, niezdyscyplinowane, mazgaje z nadętym, nieutemperowanym id. Nigdy za nimi nie przepadałam. Do dnia, w którym je pokochałam.
Im więcej przebywam z dorosłymi, rozmawiając z nimi na przeróżne tematy, tym bardziej okazuje się, jacy jesteśmy zamknięci, ograniczeni. Trudno to nawet logicznie wyjaśnić! Wydaje się nam, że jesteśmy oczytani, mądrzy, błyskotliwi, wręcz godni naśladowania, tymczasem w sprawach najważniejszych, bieda z nędzą. Co to te sprawy najważniejsze? To te, które zepchnęliśmy na koniec, torując drogę sprawom dorosłych, czyli pieniądzom i sukcesowi.
Dorośli są zakochani w cyfrach. Jeżeli opowiadacie im o nowym przyjacielu, nigdy nie spytają o rzeczy najważniejsze. Nigdy nie usłyszycie:, „Jaki jest dźwięk jego głosu? W co lubi się bawić? Czy zbiera motyle?”
Oni spytają was: „Ile ma lat? Ilu ma braci? Ile waży? Ile zarabia jego ojciec?” Wówczas dopiero sądzą, że coś wiedzą o waszym przyjacielu.
Jeżeli mówicie dorosłym: „Widziałem piękny dom z czerwonej cegły, z pelargoniami w oknach i gołębiami na dachu” – nie potrafią sobie wyobrazić tego domu. Trzeba im powiedzieć: „Widziałem dom za sto tysięcy franków”. Wtedy krzykną: „Jaki to piękny dom!” („Mały książę”)
Nie ma sensu zaprzeczać. Za to warto odpowiedzieć sobie na pytanie: Co najbardziej zajmuje twoje myśli?
Niech ktoś wierzy lub nie, ale tak się składa, że nikt tak jak dzieci nie rozumiał, czym jest Królestwo Boże. Jezus powiedział nawet uczniom: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. (Mt 18,3)
Dzieciom nic nie trzeba było tłumaczyć, udowadniać, one przyjmowały wiarę w sposób prosty i całym sercem. Były nastawione na dobro.
Bo tak jest; dzieci są nastawione na dobro. Niestety, później dorastają i przez to…. mimo wszystko cudowne id, przebija się zupełnie spaczone superego. Stop.
Oczy są ślepe. Szukać należy sercem. („Mały Książę”)
Dowody, konkrety, miary, udawanie, tak zwane „realia”. Tak już mamy. Co gorsza, wkręcamy w te „realia” dzieci, tłumacząc, że tak wygląda świat. A przecież to, że coś jest faktem, nie oznacza, że jest prawdą.
Zatem przekazujemy świat, który widzimy, w którym funkcjonujemy. Wyobraźnia? Zbytek łaski. Słowo wyobraźnia zamieniliśmy słowem kreatywność i w dodatku wiążemy go znowu z sukcesem zawodowym lub takim, który przyniesie nam prestiż.
I pozwólcie , że tu parsknę śmiechem! Bo czy to dzieci muszą uczyć się relaksacji, zaufania, skupienia, śmiechu, prawidłowego odżywiania, prawidłowych relacji, robienia czegoś dla samej frajdy? Otóż nie! To my, dorośli piszemy poradniki, wynajdujemy sposoby by poradzić sobie z oczywistą oczywistością. Dopiero na nowo musimy sobie POZWOLIĆ na to czy na tamto.
Czucie i wiara silniej mówią do mnie niż mędrca szkiełko i oko (A.Mickiewicz)
Po sąsiedzku, tuż za płotem mamy psa. Figa jest sama pół dnia, więc ogromnie cieszy się, gdy ktoś zatrzyma się przed furtką i pogłaszcze jej rudą głowę. Tłumnie zatrzymują się wracające ze szkoły dzieci – co one z nią wyprawiają! Istne psie SPA! Nieważne, czy to 7-letnie dziewczynki czy 9-letni chłopcy; zatrzymują się i okazują psiakowi tyle czułości i czasu, że aż miło się pogapić na nich przez okno. Te cuda dzieją się, gdy dzieci idą same. Gdy towarzyszy im Dorosły, a one zbliżają się do merdającego psiaka, Dorosły odciąga ich od furtki, stale ponaglając. To z kolei jeden z najsmutniejszych obrazków, jakie widzę. Z takimi Dorosłymi dzieci uczą się, że w życiu nie ma czasu na okazywanie miłości.
W tymże sąsiedztwie mamy pewną 7-latkę. Jej siódme urodziny wypadały krótko przed rozpoczęciem jej pierwszego roku szkolnego. Jako wielka miłośniczka sklepu papierniczego, w wyobraźni już kupowałam jej kolorowe flamastry, zakreślacze, zeszyty, piórniki i gdy tak wędrowałam między półkami, mój mąż zauważył na zabawkowym małą lotnię; strasznie prymitywna zabawka; kawałek folii, patyka i sznurka. Zabawa polegała na nakręceniu i wystrzeleniu lotni. Małżonek uparł się, że chce to dać W., tylko dlatego, że jemu się spodobało i chciał się tym pobawić. Okej, kupiliśmy tę paralotnię, chociaż w duszy żałowałam tego już przy kasie.
Na urodzinach naszą paralotnię wyparły wypaśne plecaki, piórniki z Agry Birds, niełamiące się kredki i pomysłowe odblaski. W końcu wyszłyśmy z W.do ogrodu by wypróbować paralotnię i gdy zostałyśmy same, W.powiedziała:
– Wiesz ciociu, że dostałam od was najlepszy prezent urodzinowy. Wszyscy dali mi coś do szkoły, mówiąc że >mi się przyda< a ja tak marzyłam sobie po cichutku, żeby dostać jakąś zabawkę i dostałam ją tylko od was.
No i czy dla takich chwil nie warto porzucić swojej dorosłej, ograniczonej, jakże praktycznej wyobraźni?
Jane Goodall zaczęła cały projekt Roots & Shoots bo zaobserwowała jak dzieci naturalnie dążą do dobra i piękna. I nie znają granic! Zaczęło się od 12 osób w małej tanzańskiej wiosce, obecnie jest to projekt obejmujący 130 krajów świata.
Powrót do dzieciństwa jest niemożliwy, ale czy dla wyobraźni i miłości istnieją jakiekolwiek granice??! POZWÓLMY sobie przyjmować najważniejsze sprawy na świecie, jak dzieci, miejmy Dzień Dziecka każdego dnia – i tego na ulicy i tego wewnętrznego :- )
Przy okazji, polecam co nieco :)
Będzie z ciebie wspaniały dorosły!
Filmy dla dzieci- co warto zobaczyć.
“Im później nauczysz się bać, tym później dorośniesz” – czy ktoś wie, z jakiej książki to cytat? :)