To wie tylko Max Kolonko ;- ) Ale czytam, że Polacy mało czytają książek, że książki za drogie, bo jak by były tańsze, to by więcej czytali. Że lektury w szkole złe i że powinno się wprowadzić nakaz czytania książek. Akurat tych nakazów to ja już mam w tym kraju serdecznie dość i miedzy innymi o tym za chwilę.
Pewnego dnia, a było to z rok temu, naszła mnie wielka ochota na powrót do jednej z moich ulubionych opowieści – „Balladyny”. Mało tego, że chciałam ją przeczytać, chciałam mieć ją na własność! Udałam się do księgarni, wzięłam to piękne dzieło w brzydkiej, niewymagającej okładce i…okazało się, że ktoś postanowił zatroszczyć się o moją wyobraźnię – na marginesie każdej strony było streszczenie! Na moją prośbę skierowaną do sprzedawczyni, że chcę bez streszczenia, ona odrzekła:
– Aaaa, bez tłumaczenia to nie mamy.
Jakiego tłumaczenia?! Ja po prostu chcę sama przeżyć tę książkę, nie chcę sugestii, nie chcę TŁUMACZENIA co mam myśleć na ten temat!
Odwiedziłam jeszcze kilka księgarń i dowiedziałam się, że „bez tłumaczenia” to Balladyny nie mają. To też wiele mówi o edukacji w szkole – czyli systemie totalitarnym, w którym muszą ci mówić, co masz myśleć. A ja chcę myśleć po swojemu.
Nakaz czytania książek
To czytanie książek ma być przyjemnością czy przymusem? Bo jeśli w grę wchodzi jakikolwiek nakaz, to nawet czynność, która sprawiała nam do tej pory przyjemność lub była nam obojętna, staje się męcząca. Nie wierzę w powodzenie nakazu czytania książek, jak i nakazu uprawiania seksu – i jedno i drugie stałoby się udręką.
Więcej, co by podnieść statystyki!
Jestem również absolutnym przeciwnikiem wszelkich statystyk i ich nabijania. Według statystyk, Polak zarabia 3 tys.zł na rękę – czyli i prezydent i kasjerka w Biedronce. Przeciętny Polak czyta 1 książkę rocznie? Nawet jeśli to prawda- co z tego? Ważne, co ta książka z nim „zrobi”, co wniesie do jego życia. Marzę o czasach, kiedy w naszym kraju naprawdę będzie liczyła się jakość, a nie ilość.
Czytając Internet
Czytamy, ależ oczywiście, że czytamy! Blogi, wiadomości na Gazecie Wyborczej, wyszukujemy artykuły na interesujący nas temat. Wiele osób sięga po literaturę związaną ze swoimi zainteresowaniami. Ja czytam obecnie głównie książki do nauki języków obcych. I trzeba pogodzić się z tym, że Internet stał się nieodłączoną częścią naszego życia i pobierania informacji na temat świata. Zależy, gdzie szukasz. Dla mnie mega odkryciem była strona Dzienniki Motocyklowe czy Wyprawy skuterem To mnie akurat interesuje, tego szukałam – tu mam aktualne informacje, porady i historie. Z tym w książce byłoby akurat ciężej.
Przeskoczyć rzeczywistość
I tak od Internetu, zmierzam w kierunku telewizji. Te same media, które >biją na alarm< że czytelnictwo w kraju spada, wypełniają czas potencjalnego czytelnika programami typu Salon sukien ślubnych , Włoskie zdrady czy Perfekcyjna Pani Domu. Zmieniają mentalność Polaka, serwując mu bzdety, które w żaden sposób nie wpływają na jego rozwój, nie ubogacają go, ale każą wierzyć, że to jest fajne, że tego potrzebuje, że tak się odpręży, że może brać obraz, zamiast tworzyć swój własny. i wyłącza mu myślenie i tworzenie.
„Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka”
A co ma jedno z drugim wspólnego? Ano tak, istnieje coś takiego jak inteligencja seksualna. Ale czy to ma związek z liczbą przeczytanych książek? Bardzo w to wątpię. Gdyby to dosłownie zastosować, nie powstałby ktoś tak wspaniały jak mój małżonek; teść – mól książkowy, teściowa – czyta tylko przepisy kulinarne. Żyją ze sobą w zgodzie od prawie 40 lat i nie brak im wspólnych tematów do rozmów.
Drugim przykładem jest moje małżeństwo – nawet jeśli coś czytamy (mąż – mól książkowy…) to jest to zupełnie coś innego! Mojego męża kręcą książki Sapkowskiego , Jadowskiej, Philipiuka i Piekary, mnie ten świat odrzuca i na pewno nie dyskutuję z nim na ten temat. Podobnie jak on ze mną na temat „Ani z Zielonego Wzgórza” czy „Greka Zorby”. A do łóżka chodzimy.
Gorzka rzecz o czytaniu
Wyobraźcie sobie, że Polacy czytają i to dużo! Najlepiej sprzedającą się książką w Polsce, w ciągu ostatnich kilku lat jest „50 twarzy Grey’a”. Dla wydawnictwa Sonia Draga ta książka jest już cenniejsza niż „Harry Potter”, a kolejne rzesze złaknionych (czego?) Polek, nadal ją kupują, wydawnictwo stale robi dodruki, chociaż tłumaczenie książki (przeczytałam zaledwie 2 strony z czystej ciekawości) daje wiele do życzenia. Jest po prostu kiepskie, a historia tandetna. No ale robi wynik.
Drugą sprawą jest nastawienie do pisarzy – słucham wywiadu z Polką mieszkającą w Szwecji, Katarzyną Tubylewicz, która w swej książce „Polska czyta. Szwecja czyta” opowiada o tym, jak i co czytają Szwedzi i dowiaduję się, że na przykład w Szwecji osobami, które prosi się o zdanie w programach czy prasie, to właśnie autorzy książek- nie celebryci.
Szwedzi tłumnie pojawiają się na spotkaniach z autorami, za które….płacą wejściówki. Co piąty Szwed twierdzi, że jego wymarzony zawód to pisarz.
W Szwecji ponoć się książek nie wartościuje – to znaczy, nie mówi się, że to powinno się przeczytać, a tamtego nie. Czyli Szwed powiedziałby: 50 twarzy Grey’a? Nieważne, byle czytali! – Okej, może to i prawda? Ja jednak swoje zdanie na temat tej książki mam- ale jakby ktoś zaczął swoją przygodę z czytaniem właśnie od niej…. jestem ZA!
W mojej opinii, chęć czytania i przeżywania książek, zabija … szkolnictwo. Polska szkoła jak już wspominałam, narzuca młodemu człowiekowi co ma myśleć (brakuje jeszcze by lektury zawierały klucz na końcu) i jak świat interpretować. Lektury nie są dostosowane do mentalności i rozwoju ucznia – ja dopiero po latach powróciłam do “Kamieni na szaniec” którą dzisiaj uważam za rewelacyjną historię, ale wtedy nie byłam do tej książki dojrzała – nie posiadałam pewnych doświadczeń, które z kolei rozwinęłyby moją empatię, wrażliwość, co znowuż pomogłoby mi te historię zrozumieć. Mickiewicza też doceniłam dopiero po latach.
A z drugiej strony…. nauczyciele języka polskiego – znam jednego takiego, który tak fantastycznie potrafi opowiedzieć i zachęcić do danej lektury, że z największego gniota zrobi arcydzieło lub dzieło skończone ;- ) Tylko robi to w taki sposób, że wszyscy mu wierzą. I o to chodzi! Przecież nauczyciel może w sposób prosty, fantastycznie opowiedzieć daną historię!
Jednak nadal trawi mnie pytanie: Dlaczego tyle „wyzwolonych” kobiet sięga po coś tak niskich lotów jak książka E.L. James? Nie mam pojęcia, ale chętnie zamieniłabym hasło „Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka” na „Podoba ci się 50 twarzy Grey’a, nie mamy o czym gadać”.
Ogólnie jestem za tym, żeby czytać literaturę piękną i poezję. Ten, kto czyta, żyje podwójnie – jak mówią. Zgadzam się z tym. Uwielbiam przenosić się do świata przedstawionego i wyobrażać go sobie na swój sposób, niejako go współtworzyć. Lubię odbywać te podróże w czasie i przestrzeni, a książka mi to zapewnia.
Jak się zapatrujecie na czytelnictwo swoje i znajomych? Wypożyczacie książki, kupujecie? Jesteście w stanie dla książki zrezygnować z wyjścia do kina czy pizzy?