Od czasu do czasu piszę głupoty. Pamiętacie ten piękny post, w którym pisałam, jak to wspaniale jest robić sobie weekend w środku tygodnia? I chociaż nadal uprawiam miejscowo nicnierobienie i świetnie mi to wychodzi, to z tym powolnym trybem nieco…. Przystopowałam :- ) Inaczej: odszedł do przeszłości. Zwyczajnie: życie mnie dopadło.
Dziś jestem prawie pewna, że jeśli ktoś na swoim blogu daje rady typu „Wstań pół godziny wcześniej niż zwykle” , „Pouśmiechaj się przez 20 minut do słońca i nadaj kształty chmurkom, które widzisz” albo „Zanim rozpoczniesz codzienny rytuał, wycisz się układając puzzle” to albo zarabia grube pieniądze jako blogger, albo wygrał szóstkę w Lotka i naturalnie się nie przyznaje, albo jest bezrobotnie szczęśliwy. Jest też możliwość bycia żoną znanego chirurga lub synem niemniej znanego dentysty.
Z dawaniem złotych rad jest taki problem , że zyskują na prawdziwości, jeśli są stosowane regularnie no i dopasowane do indywidualnych potrzeb, czyli stylu życia. To znaczy, że czytam, ale muszę je przemielić i zdecydować, czy coś z tego nadaje się dla mnie.
Obecnie wstaję codziennie pomiędzy 5.08 a 5.34 i nie ukrywam, że kiedy nadchodzi piątek około południa (tak, zaczynam wtedy zazwyczaj weekend) to mam ochotę strzelić z korka od szampana.
Skończyło się siedzenie do późna (dzięki Bogu „Wikingowie” są w piątki!!) i bezmyślne przeglądanie Internetu – nawet blogi traktuję już jako lekturę i przeglądam najczęściej w weekendy. W ciągu tygodnia jedynie krótko, w ramach czynności zastępczych pomiędzy układaniem lekcji dla moich studentów, gotowaniem jadła, a myciem garów z dnia poprzedniego.
Ale nie poddaję się!
Ja tam wiem, jakiemu stylowi życia hołduję i nie ma on nic wspólnego z wyścigiem szczurów (jest to wyścig jednego szczura w jego kółku :- ) ) jedzeniem gdzie popadnie i co popadnie i w ogóle zapominaniem o wdzięczności. To praktykuję każdego dnia, zamiast układania puzzli :- )
Nie mam już czasu na spotkania towarzyskie w ciągu tygodnia, ale staram się zarzucać swoimi sms-ami bliskich mi ludzi co najmniej kilka razy w tygodniu ;- )
No i pierogi lepię sama! Odkąd mąż okrzyknął mnie Mistrzem Pierogów, to oćbym miała zwolnić się z pracy, to ulepię! Ale chleba to już nie piekę :- )
Stale szukam dobrych i zdrowszych przepisów, które wcielam w życie gdy nadchodzi jedna z TYCH CHWIL (weekend czy inne święto), z rozmarzeniem pogapię się w okno, za którym kołyszą się jodły, te dobre chwilę łapię każdego dnia w każdych okolicznościach i tam też często je aranżuję i muzyki ulubionej (reggae rzecz jasna) posłucham, niech mnie nakręca na cały dzień. I marzę sobie o dniu, w którym wygram w Toto Lotka lub zostanę pisarką na miarę J.K.Rowling i będę zajmować się już tylko jeżdżeniem na motorze po bieszczadzkich i kaszubskich wioskach i fotografowaniem niebieskich ważek w locie!
Póki co zawsze mam czas na jedno : wymienianie się pozytywną energią, kawałkiem uśmiechu – mogę i zapomnieć nazwy dni tygodnia, ale wtedy właśnie (patrz: wymienianie się pozytywną energią, kawałkiem uśmiechu)czuję, że żyję :- )
Jakiemu stylowi życia hołdujecie? I czy to ten sam, którym obecnie żyjecie? :- )