Na moim Bartonku zrobiłam już prawie 300 km, co oznacza, że niebawem czeka go pierwszy przegląd. Nieźle, w serwisie powiedzieli – Ale to spokooojnie, to na wiosnę będzie! A tu minął miesiąc i wkrótce zobaczą mnie znów.
Tak, dalej do pracy przemieszczam się na Bartonie, zaliczyłam nawet deszcz. Cóż mogę rzec?
Gdy wyszłam z domu o 6.20 jeszcze przed zmianą czasu, było ciemno. I zaczął siąpić deszcz. Ale było już za późno na inne kombinacje typu: autobus (najpóźniej 6.28 a do przystanku 15 min.pieszo) czy podwózka. Trudno – pomyślałam – kiedyś musi być ten pierwszy raz w deszczu!
Wszystko byłoby okej, gdyby nie… światła innych pojazdów. Podczas deszczu dają po oczach i to właściwie był dla mnie największy dyskomfort. Nie mokra nawierzchnia, nawet nie to, że deszcz padał mi na szybkę w kasku; po pierwsze gdy jechałam, te krople jakoś się rozmywały, a po drugie, można na szybko przetrzeć rękawicą.
W deszczu i po ciemku jechałam właściwie trochę na oślep; normalnie dokonuję bardzo szybkiej identyfikacji każdej nierówności na drodze, ale w takich warunkach nie byłam w stanie. Innymi słowy: Alleluja i do przodu!
No i wreszcie mam porządny kask! Tamten, z ABSu poszedł w odstawkę. Już mówię dlaczego:
– na głowie trzymał się całkiem nieźle, gdy miałam dredloki. Gdy zdjęłam dredloki, latał mi niczym zbyt luźna pokrywka (sugestia męża; wypchaj gazetami). Nie miało to sensu, bo gdy odwracałam głowę, by zobaczyć, czy coś nie jedzie z lewej, kask stał w miejscu, to znaczy, ze widziałam boczną jego ściankę!
– nie był zbyt bezpieczny. Wiadomo, lepszy taki, niż żaden, ale przy zderzeniu z betonem moja mózgownica nie miałaby chyba zbyt wielkich szans.
Poczłapałam więc do sklepu z odzieżą motocyklową i zakupiłam kask o wartości 330 zł, który jest bezpieczny, świetnie dopasowany i ma coś, co bardzo doceniam, a mianowicie ciemną szybkę, którą można sobie opuścić w razie konieczności, a taka zachodzi ostatnimi czasy.(zdj.poniżej)
Tak- słońce. Cieszę się bardzo, że jest, ale jednak razi po oczach w czasie jazdy. Ta przyciemniana szybka okazała się wybawieniem na tę okoliczność.
Zimno. Niestety, poranki (godz.6.00) do najcieplejszych już nie należą. Ale kto da radę jak nie ja?! Wsiadam dzielnie na motor, z tym, że po przyjeździe do pracy, nie jestem w stanie wyciągnąć identyfikatora z torby. No, trwa to w każdym razie dłużej. Podgrzewane manetki? Muszę poważnie o tym pomyśleć!
Jestem mile zaskoczona zachowaniem kierowców na drodze. Chociaż! Pierwszy wniosek: nikt nie jeździ zgodnie z obowiązkową prędkością. Gdy jadę 50km/h nie ma samochodu, który by mnie nie wyprzedził. Po prostu nikt nie ma ochoty wlec się 50km/h! Rozumiem to; gdy jedziesz na motorze, wydaje ci się, że 50 kilometrów to szybko. Samochodem mam zawsze wrażenie, że wlokę się żółwim tempem. Spoko, wyprzedzaj mnie, cały świecie! A ja sobie jadę dalej….
czy nie piękny?
a tu z ciemną szybką, z której…macham-Wam :-)