Tak, to prawda. Mówię to ja: osoba, która od 9 roku życia regularnie czytywała Skandale, Kobrę i Detektywa. Film, który dziś przedstawię, to druga propozycja na Halloween jeden z moich ulubionych gatunków: thriller psychologiczny. To jak dotąd jedyny film, po którym zawsze (oglądałam kilka razy) obiecuję sobie, że już nigdy nie otworzę okna, że w ogóle nie wyjdę z domu!
Idąc spać, sprawdzam wszystkie okna, zamykam drzwi na klucz do sypialni!
A potem jest poranek i zapominam o każdym „Psychopacie” który….na pewno gdzieś się czai!
Ale wróćmy do roku 1995. Rzecz dzieje się na ziemi, która nosi najwięcej świrów, czyli: Stany Zjednoczone. Jest w filmie to, co już znasz z filmów kryminalnych i sensacyjnych; duże miasto, a czasem kameralne przedmieścia. Wydział zabójstw, który pracuje 24h, a policjanci żywią się pączkami. I pojawia się ONA.
Króliczek Playboy’a dla seryjnych morderców; Helen Hudson; rozgryza profile morderców. Po tym, jak o mało nie została zabita przez jednego z nich, nie wychodzi z domu.
Po 13 miesiącach życia za zamkniętymi drzwiami, Policja zwraca się do niej z prośbą o pomoc.
W mieście pojawia się nowy zabójca, który przestaje działać według schematu, a do Helen ma jakąś….niesłychaną słabość…
Ode mnie:
Film naprawdę trzyma w napięciu, nawet jeśli oglądasz go po raz kolejny. Mnie zawsze paraliżują dwie sceny; jedna z czerwoną garsonką (nie powiem jak, nie powiem gdzie – gdy to zobaczysz, będziesz wiedzieć) a druga, gdy policjantka M.J. przeszukuje łazienkę w celu znalezienia mordercy; zawsze nadziwić się nie mogę pomysłowi scenarzystów z tym kamuflażem, choć od roku 1995 kino zanotowało tym podobne pomysły.
Jeśli masz ochotę na małą wymówkę, aby posiedzieć sobie spokojnie w domu. Zamknięty na 4 spusty. Zamawiając zakupy z dostawą do domu. Siedząc w sypialni z zestawem noży kuchennych. To koniecznie. Pobój się trochę „Psychopaty”.