Nie wiedzieć czemu, mam przeświadczenie, że większość osób zajmujących się blogowaniem jest albo bezrobotna, albo pracuje w domu, uprawiając tak zwany „wolny zawód”.
Ja, jako lektor języków obcych jestem gdzieś pomiędzy; wychodzę z domu prawie codziennie, ale lwią część zajmuje mi przygotowanie do zajęć. Do tego potrzebne mi są jedynie pomysły i komputer z drukarką. Tymczasem….
Wpuść mnie do domu!
Gdyby organizacja pracy w domu była tak prosta jak sądzą ci, którzy wychodzą do jakiegoś miejsca poza domem! A może tylko ja tak mam?
Kiedy już zasiadam do mojego stanowiska pracy, czyli blatu z komputerem i naciskam magiczny POWER uruchamiający całą machinę, nagle zjawia się kot proszący o wypuszczenie na pole. Drugi z kolei po kilku minutach pojawia się vis-a-vis tuż za oknem, z niemym miaukiem na ustach, bo chce wejść. Kiedy potrzeby wyjściowo-wejściowe wszystkich futrzaków zostają zaspokojone (nie rozumieją one słowa ZARAZ) powracam do komputera. Przypominam sobie, że mam coś tak pomocnego jak podręcznik, wędruję zatem do szafki. Wtedy przypomina o sobie koci żołądek. Nie ma rady, muszę zmienić kurs na szafkę z jedzeniem.
W końcu powracam do szafki z podręcznikami, gdy słyszę dzwonek do bramki. To kobieta przyszła „odpisać licznik”….
„skoczył kot a za kotem pies za nim koń”
Jeśli nie odpisywanie licznika, prędzej czy później zjawi się kurier, listonosz z poleconym, zadzwoni mama, przerażona, że Internet wybuchł, bo myszka nie działa i co z tym zrobić, koty po raz enty zechcą wyjść, wejść lub osobiście na własne oczy zobaczyć, co ja też piszę na tym ekranie, lub po prostu zachwycą mnie za oknem promienie słońca opierające się o jesienne, żółto-czerwone liście. Jeśli występuje tylko ten ostatni czynnik, moja praca jest uratowana! Popatrzę, odprężę się i wrócę do swoich zadań.
Był jednak czas, gdy ktoś stale mi przeszkadzał: telefonami, zagadywaniem – kompletnie nie rozumiejąc, że ja muszę się skupić na tym, co robię, a nie stale rozpraszać. To nie takie proste powracać znowu do danego tematu. Spróbuj pisać fabułę książki, gdy non stop coś cię rozprasza i musisz oderwać się od swojego zadania!
Jeśli macie więc kogoś, kto pracuje w domu; potraktujcie go trochę jak nieobecnego.
Przeczytać cały Facebook!
Mam wyjątkowo duże trudności ze skupieniem uwagi; jeśli coś zobaczę na FB, to zaczynam czytać, i czytać, i czytać….aż zapomnę, co właściwie miałam zrobić. Kilka dni temu spędziłam dwie godziny na przesłuchiwaniu piosenek Katie Melua gdy w końcu uprzytomniłam sobie, że chciałam ściągnąć kilka rzeczy z zakresu Halloween.
Domyślacie się, że czynniki zewnętrzne wcale nie ułatwiają mi organizacji pracy w domu. W ten sposób, zamiast spędzić na przygotowaniu zajęć 5-7 godzin, raz po raz rozwleka się to na cały tydzień.
Walka z niesubordynacją podjęta!
Tak, zaczęłam z tym walczyć. Prócz notorycznie podejmowanych czynności zastępczych (np. pisanie posta gdy mogłabym przygotowywać lekcje) podjęłam szereg działań, które naprawdę są skuteczne, jeśli tylko zostają wdrażane regularnie i konsekwentnie. Oto one:
Przerwy – one są potrzebne! Nie tak częste jak człowiekowi się wydaje, ale po na przykład godzinie spędzonej na skupieniu, można poświęcić 10-30 min. na coś innego, na przykład: pozmywanie brudnych garów, wrzucenie ciuchów do pralki, ćwiczenia fizyczne, czy podlanie kwiatków.
Nie proponuję jednak robić przerw w zakresie tego samego tematu, no, chyba, że szuka się inspiracji. Na przykład: jeśli układam zajęcia dla jednej firmy, to nie robię przerwy w trakcie tego, ale gdy skończę – przed lekcjami dla kolejnej firmy.
Cisza – nie wiem jak Wy, ale ja nie jestem w stanie od jakiegoś czasu skupić się na przykład na czytaniu tekstu, gdy w tle leci jakakolwiek muzyka, radio, TV. Tak, oto moja kobieca podzielność uwagi…. Przygotowując zajęcia, najczęściej wyłączam wszystko. Albo włączam cicho jedynie muzykę relaksacyjną. Praca idzie mi znacznie płynniej!
Maile, Facebooki , komunikatory – to moja pięta Achillesowa! Podjęłam jednak dla swojego dobra radyklane kroki: zrezygnowałam z Facebooka. Chciałabym napisać: usunęłam konto całkowicie, ale tak się nie stało – o tym napiszę wkrótce. Jednak nie mam już żadnych znajomych w Znajomych, na FB nie wchodzę w ciągu dnia, chyba, że robię przerwę na turniej Angry Birds.
To samo tyczy się komunikatorów. Korzystam z GG, ale absolutnie nie w ciągu pracy – piszą do mnie znajomi, którym na przykład nudzi się w pracy (za biurkiem, wiecie, na etacie) i oczekują, że będę regularnie odpisywać, bo przecież siedzę w domu! Gdy nie odpisuję kilka minut, pytanie: Jesteś?!!
Tak nie da się pracować.
Ogólnie najtrudniej jest z Internetem – to stąd często pobieram różne pomoce naukowe i ogromnym wyzwaniem jest poprzestać tylko na tych stronach!!
Na maile, wiadomości na GG odpisuję zatem po zakończeniu pracy, najlepiej wieczorem, jako forma odprężenia. Jeśli ktoś ma problem z organizacją pracy w domu, szczerze radzę odciąć się całkowicie na czas pracy od kontaktu z –nawet najwspanialszymi – znajomymi.
Obowiązki domowe – jasnym jest, że skoro tyyyle czasu spędzam w domu, to trzeba coś w jego obrębie zrobić, na przykład ugotować obiad. Staram się, do pory obiadowej mieć już święty spokój z pracą, a jeśli się nie uda, to przygotowanie obiadu, a następnie zjedzenie go z mężem, potraktować jako dłuższą przerwę. Inne potrzebne czynności, jak pisałam, robię w formie przerw: nakarmienie kota, wrzucenie prania do pralki, rozwieszenie prania, umycie naczyń itp.
Wszystko na miejscu – nie ma nic gorszego, niż zasiąść do pracy, zacząć układać temat i jednocześnie rozpocząć poszukiwania książki, materiałów, „które gdzieś tu były”. Tutaj na razie wygrywam: cała jedna szafka podporządkowana jest tylko mojej pracy, podzielona na komory/szuflady, niczego więc nie szukam. Podobnie w komputerze; wszystko w folderach.
Nagroda – tak na serio, to największą nagrodą jest świadomość dobrze wykonanej pracy. Jeśli mam wszystko przygotowane na cały tydzień, nagle uświadamiam sobie, że w przeciągu kilku dni będę miała dla siebie mnóstwo czasu!
Czy wykonujecie swoją pracę w domu? No i jeśli tak, jak wygląda Wasza organizacja? Jakieś złote rady?