Gdy miałam kilka lat, czekałam na zmiany w tym kraju. Mało wiedziałam o polskiej scenie politycznej, interesowało mnie coś zupełnie innego: kolory. W licznych, amerykańskich filmach człowiek naoglądał się na kolorowe ubrania, biżuterię, meble, zabawki i sądził, że jeśli przyjdzie to do nas, to wszystko się zmieni; że ludzie będą szczęśliwsi, bardziej życzliwi i bardziej radośni. Przyszły kolory i nic…poza tym.
Masakryczny pogrzeb
Nic nie napawa mnie taką niechęcią, jak polskie pogrzeby. Unikam ich jak mogę, najczęściej po prostu w ogóle w nich nie uczestniczę. Są koszmarnie smutne, oficjalne, zimne. A można inaczej!
Moja koleżanka, która mieszka w Anglii, była ostatnio na pogrzebie młodej osoby. Opisywała ceremonię jako bardzo wzruszającą, ale w tym sensie, którego nie znamy: radosnym. I że było to naprawdę piękne wydarzenie. Nikt nie myślał o tym, by pogrążać siebie i innych.
Dlaczego u nas nie może tak być?
Uważam, że żałoba może przebiegać zupełnie inaczej, a ceremonia pożegnania odgrywa tu psychologicznie kluczową rolę. Warto o nią zadbać.
Bardzo podobają mi się takie personalne pogrzeby, rodem ze Stanów; każdy żałobnik może osobiście wyrzucić z siebie smutek lub podzielić się wspomnieniami związanymi ze zmarłą osobą. To jest bardzo dużo! Słowa nadziei zamiast pogrążania się w >otchłani rozpaczy<. Bo czy chcemy nieść przez życie smutek i rozpacz, czy żyć nadzieją i radością?
Wszystkich Świętych z trupią czachą w tle
Kolejny dzień, „zadumy” – jak to mówią. Tylko nad czym tu dumać? Powiedziałabym raczej, że to kolejny dzień Wielkiej Smuty. Czy potrzebujemy całych zastępów posępnych twarzy tego dnia? Czy nie byłoby lepiej nieść wiary we własne zmartwychwstanie, gdy przyjdzie na nas pora? A tymczasem przekazywać radość i nadzieję? Jestem raczej za tą drugą opcją. A Wy?
Ja wiem, że całe* polskie chrześcijaństwo ma charakter smutny (że niby dostojny i święty) i wcale nie dziwię się ludziom, że wolą pozostać ateistami. Gdybym miała być taką chrześcijanką, to chyba wolałabym nią nie być w ogóle.
* całe w rozumieniu większości Polaków, dla których chrześcijaństwo sprowadza się do Kościoła Katolickiego. Tymczasem chodzi po polskiej ziemi mnóstwo chrześcijan, o których może nie wiecie; mających w sercu autentyczną radość, wolność, miłość. Nie widzą ograniczeń, spoglądają na ludzi i życie „na przestrzał”. Chcę czerpać każdego dnia od takich ludzi, chcę być takim ludziem. A Wy?
Kościół to jedno, a polityka to drugie – podobno.
Dlaczego od lat obchodzimy datę wybuchu wojny, a pozostałe kraje w Europie świętują jej zakończenie? (maj) Czemu tak ważny Dzień Niepodległości, nie jest dniem radości, zabawy, tylko znowu: zadumy i powagi? Jak chcielibyście spędzać ten dzień?
Wisielczy nastrój Bożego Narodzenia i Wielkanocy
Gdy byłam nastolatką, w żaden inny dzień w roku nie było mi tak smutno, jak w Boże Narodzenie; przez cały wieczór ludzie dzwonili do radia mówiąc, jak bardzo są samotni, opuszczeni i nieszczęśliwi. Potem nerwówka w sklepach, choć pojawiają się pierwsze uśmiechy i „Wesołych Świąt” żeby wreszcie usłyszeć, jaka mam nie być cały rok, do następnej Gwiazdki znaczy się.
Za Bożym Narodzeniem nie przepadałam nigdy i niespecjalnie się to zmieniło. Natomiast smutku wielkanocnego nie rozumiem zupełnie; nie dość, że wiosna, wszystko budzi się do życia, to jeszcze mamy obietnicę zwycięstwa w Tym, który pokonał śmierć! Czy może być coś wspanialszego?! Moja radość i wdzięczność tego dnia jest zawsze olbrzymia. W dodatku ma moc promieniowania na kolejne 365 dni!
Jako Polacy nie jesteśmy raczej spontaniczni. Ale czy musimy z tego powodu odbierać sobie radość? To nie małe coś. Za radością idzie pokój, a za tym wdzięczność. To wszystko daje wolność, a to z kolei wyzwala miłość. Bardzo tego potrzebujemy i tak naprawdę pragniemy. Nie marnujemy ani jednej okazji! Od naszej powagi, smutku świat (zwłaszcza nasz i naszych bliskich) wcale nie będzie lepszy!