Ciemna strona pożądania

Pożądanie niejedno ma imię. Kryje się w każdej sferze naszego  życia, ale chce za wszelką cenę wydostać się na światło dzienne i brać garściami to, czego pragnie.

Najważniejsze jest to, czego ty chcesz,
Weź to, czego pragniesz,
Chcę to mieć, chcę tam być, chcę…..  –  powtarza w kółko pożądanie. Robi to tak doniośle, że

Twoje potrzeby schodzą na dalszy plan.

Bo musimy ustalić jedno: to, czego chcesz, rzadko  jest tym, czego potrzebujesz. A tak łatwo to pomylić!

Jakiś czas temu  zapytałam czytelników bloga minimalistycznego, czym dla nich, na chwilę obecną jest minimalizm. Padały różne stwierdzenia i ja zdefiniowałam minimalizm po swojemu, a dzisiaj bym dodała:  to wyższość tego, czego potrzebuję nad tym, czego chcę.

Jak do tego doszło?

Jestem zdania, że nasze zachcianki spełniamy tylko wtedy, gdy zostają zaspokojone nasze realne potrzeby. Maslow stworzył piramidę potrzeb, w której główną rolę odgrywają fizjologiczne, następnie jest potrzeba bezpieczeństwa, przynależności, uznania, na samej górze: samorealizacji. Na pewno nie chcielibyśmy wymieniać wystroju salonu, gdybyśmy nie mieli pitnej wody, nie pragnęlibyśmy też uznania, gdyby w naszym kraju wybuchła wojna.
A tak, dla większości z nas zaspokojenie podstawowych potrzeb nie jest stanowi źródła dążeń (bo nie musi) zatem możemy skupić się tylko na dążeniu do tego, co CHCEMY. I tu spektrum wyboru jest szerokie.  Od dóbr materialnych, po realizowanie najbardziej wymyślnych celów. Inaczej:  można skupić się na dobrach luksusowych.
Problemów po drodze może pojawić się kilka. Na przykład:

–  Pomylenie dóbr podstawowych z luksusowymi.

–  Przekonanie, że to, czego chcemy jest tym, czego potrzebujemy i jest dla nas dobre.
Skoro chce mi się pić – to znaczy, że mam potrzebę fizjologiczną. Ale gdy chce mi się napić Burbonu, to wykraczam poza progową potrzebę piramidy Maslowa. Jeśli masz naglącą potrzebę picia alkoholu, to znaczy, że masz w ogóle z alkoholem problem. Tak się dzieje, gdy sferę potrzeb podstawowych przenosimy w sferę tych luksusowych i na odwrót (stąd można się uzależnić od seksu, jedzenia, jak i posiadania niepotrzebnych rzeczy, pogoni za sukcesem zawodowym  itd.)

– Szukanie niewłaściwego sposobu spełniania zarówno swoich potrzeb jak i pragnień.
Nie bez powodu od kilku lat powtarza się jak mantrę: „Nikt nie da ci szczęścia, jeśli sam go nie odnajdziesz w sobie”,  „Nie oczekuj, że inni ludzie będą cię uszczęśliwiać” itd.

– Brak poznania potrzeb.
To, czego chcemy, potrafimy zwykle wymienić na poczekaniu, natomiast gdybym dziś zadała Ci pytanie:  Czy wiesz, czego naprawdę potrzebujesz? – potrafiłbyś jednoznacznie odpowiedzieć? Ja już potrafię. Wiem, czego potrzebuję i powiem Ci coś nie do końca sympatycznego:
to, czego człowiek potrzebuje, nie zawsze jest tym, czego chce. Zaakceptowałam ten fakt. Potem odkryłam, że dostając  to, czego się potrzebuje, ma się znacznie więcej niż tego, co chciało się mieć.
To, czego potrzebujesz wypełni Cię po brzegi – nawet jeśli samo to słowo (‘potrzeba’) wydaje się czymś totalnie nieatrakcyjnym, kojarzy się jedynie z zaspokojeniem podstawowych potrzeb, ostatnią deską ratunku, czymś co nas uzależnia od kogoś innego, przez co nie jesteśmy postrzegani jako ludzie sukcesu – a tego nie chcemy.
Ale całą robotę w takim myśleniu  odwala (w białych rękawiczkach i z lukrem na ustach) tak naprawdę pożądanie, pragnienie.

Jak to zdobyć?

Uwolnię Cię. Nie musisz tego zdobywać  sam/a.  Jeśli Twoje podstawowe potrzeby są zaspokojone; masz dach nad głową i jedzenie, czujesz się bezpieczny  i właśnie rozglądasz się za tzw. celami wyższymi, szukasz spełnienia w życiu, samorealizacji, szukasz dla siebie WAŻNEGO  ZADANIA, które będzie korespondować z całą Twoją osobą, które będzie ciekawe, rozwijające, zaskakujące i pozytywne, nie pozostaje nic innego, jak przyjść z tym do Boga.

Zalety:
nie zawiedziesz się na pewno,
rozwiniesz się jako człowiek,
to będzie miało dobry wpływ na Ciebie i ludzi, z którymi będziesz mieć kontakt,
dostaniesz niebanalne rozwiązania,
nie będzie żadnej pomyłki,
zaspokaja wiele potrzeb jednocześnie,
możesz zrezygnować na każdym etapie,
nie pozostaniesz sam/a w realizacji,
nigdy już nie poczujesz pustki

Wady:
będą trudności,
będą przełomy,
nie wszystko od razu zrozumiesz,

„Daj mi to, czego potrzebuję”

 

Sorry, że tak z grubej rury. Zwykle staram się podać 2 opcje rozwiązania: 1) jeśli wierzysz Bogu  2) jeśli nie wierzysz Bogu.
Gdy szukałam argumentów na tę drugą to…. Żaden nie przyszedł mi do głowy. Zwykle kończy się na bieganiu w kółko z wywieszonym jęzorem i stałym skręcaniu w kierunku CHCĘ. I zatracaniu się, i nazywaniu pożądania potrzebą. I rozczarowaniu. Nie mam siły na taki los.
Potrzeba nam dowiedzieć się, kim zostaliśmy stworzeni – tam jest indywidualne źródło potrzeb każdego z nas.

„Bądź światłem moich dróg
gdy nieświadomy znów zatracam się bez pamięci.
Prawdą której z ust spisuję mapę słów.” (K.Bednarek, „Światło”)