Dziś będzie wątek kryminalny. W poprzedniej części pisałam, po co ludzie chodzą do kawiarni poza tym pierwszym powodem, który przychodzi na myśl w wyniku brainstormingu.
No to tak: poza tym jednym nieszczęśnikiem nie-przyłapanym ostatecznie na kradzieży papieru toaletowego, takich kombinatorów jest całe mnóstwo. W większości, o zgrozo, są to kobiety. Ale o tym za chwilkę.
Kto z nas nie wyniósł przynajmniej raz w życiu, z lokalu czegoś, co powinno w nim pozostać? W szkole średniej notorycznie wynosiliśmy kufle, które potem stanowiły swego rodzaju trofea. Ale to były czas rozhulanego kapitalizmu! Lokale dostawały te kufle i po zniknięciu jednego czy kilku obsługa tylko wzruszała ramionami. Dzisiaj kufle do piwa nie są już tak ochoczo rozdawane.
Polacy kradną. Tak, jest z grubej rury, prawda – nie wszyscy Polacy, ale jeśli jesteśmy zagranicą i z baru zniknie popielniczka czy szklanka, to można podejrzewać naszego rodaka.
Z polskich barów, kawiarni wynosi się rzeczy przeróżne. Wspomniałam już o haniebnych kradzieżach papieru toaletowego. Otóż będąc początkującą kelnerką, nauczyłam się już, że z im większą torebką kobieta wchodzi do toalety, tym więcej rolek papieru wyniesie. Dlatego przodowniczkami w kradzieży papieru są kobiety. Myślę, że faceci okazaliby się równie pomysłowi, ale nie noszą torebek i to działa na ich niekorzyść.
Ludzie wynoszą, co się tylko da; serwetki, ręczniki papierowe, menu, plastelinę z kącika dla dzieci, popielniczki, łyżeczki, świeczki, świeczniki, a nawet kawę ze świeczników! Prawie 100% takich machlojek przeprowadzają kobiety. Jeśli faceci coś wynoszą, to głównie kufle (młodzi chłopcy) i coś co naprawdę zapewnia przetrwanie, np. kawę do ozdoby świecznika (zapewniam, że jest to podłej jakości kawa, nie warto). Cóż, my – kobiety mamy w genach dbanie o ognisko domowe, dlatego tak ważną rolę odgrywają świeczki. A że dbamy również o relacje, które kwitną w odpowiednim otoczeniu, potrzeba całej tej oprawy: serwetek i sztućców, by ugościć bliskich.
Ale pomału i Polacy uczą się kultury; w wielu lokalach beztrosko stoją regały z książkami, stolik z prasą, zabawki, przeróżne gadżety, które spokojnie można by sobie przywłaszczyć, a jednak trwają dzień, dwa, tydzień…. I nic się nie dzieje! Czy to kwestia zmiany mentalności? Okazanego zaufania? Bo w niewielu miejscach jest monitoring. Czyżby to….zmiany?
Znacie jakieś historie z nutką kryminalną w tle, dotyczącą lokali?
Tymczasem, zostawiam Was z kolejnym, fajnym przepisem:
SORBET MALINOWY:
Składniki: sos malinowy, maliny, kostki lodu, herbata malinowa
Co robimy? : zaparzamy herbatę (3/4 szklanki) a następnie wlewamy do blendera. Do tego samego blendera wrzucamy kostki lodu (dowolna ilość ale dość dużo) i wsypujemy maliny (opcjonalnie). Blendujemy. Na dno szklanki wlewamy sos malinowy, a następnie zawartość blendera.