Chciałam napisać, że oduczyłam się plotkowania i mówienia źle o innych, ale plotki nigdy mnie nie interesowały, za to nie miałam nic przeciwko aby od czasu do czasu zdeprecjonować człowieka. Ale to się zmieniło na moje wyraźne życzenie.
Wbrew pozorom nie utraciłam kontroli, wręcz przeciwnie; jestem wolnym człowiekiem.
Ale zacznę inaczej…
Kilka lat temu nasi przyjaciele budowali dom na Kaszubach. Byli tam nowi i gdy przyszło tynkować dom, okazało się, że trzeba zdać się na firmę chybił-trafił, bo żadna ze znanych ekip nie miała wolnego terminu przez najbliższy rok. Gdy M. ustalał cenę (musiał zgodzić się na dwukrotnie wyższą) i termin, nagle wparowali jego sąsiedzi, zwracając się bezpośrednio do wykonawcy tymi słowy:
– Na wielu budowach tynki, które robiłeś poodpadały, masz x rozpraw sądowych. Zwijaj się stąd.
Po czym zwrócili się do zdumionego M.
– M., wybacz, ale lubimy cię i nie chcemy żebyś się pakował w tą firmę. Znajdziemy ci kogoś lepszego.
Wyobrażasz sobie, co by było, gdyby ludzie tak załatwiali sprawy między sobą? Ideał w relacjach, prawda? No ale na Kaszubach jak widać, da się. A może to tylko domena mężczyzn? Wierzę, że nie.
Miejskie życie wcale nie należy do łatwiejszych niż to porzucone, wiejskie. Domyślasz się czemu? Cóż, powodów jest na pewno więcej, ale jednym z uderzających jest przejęcie zachodniego stylu życia, co za tym idzie, załatwiania problemów. Wejdź na dowolne forum; wątki o potwornych teściowych należą chyba do najliczniejszych. Tak samo jak konflikty z „rodziną męża”, szefem (a częściej szefową) lub koleżanką; tu piszą nawet 15 latki, które, wylawszy morze żalu, nie wiedzą jak zareagować (!) gdy koleżanka zmieniła numer telefonu i nie podała jej jeszcze tego nowego.
Zaczyna się szemranie po kątach.
Osoba Pokrzywdzona sądzi, że przedstawiając Krzywdziciela w ciemnych barwach komu tylko się da, poczuje się lepiej i wyjdzie na plus w cudzych oczach. Bo o to tu chodzi: o to, by deprecjonując kogoś nieobecnego w dodatku i niczego nieświadomego, samemu podnieść swoją wartość – dlatego obmawiamy inne osoby; stają się pożywką dla naszego niskiego poczucia własnej wartości.
Jednak jest pewna prawda, która mówi, że jeśli mówisz o kimś źle, to nie przedstawiasz prawdy o tej osobie, tylko o sobie samym/ej.
Sorry Winnetou. Ja to dokładnie tak postrzegam. Ilekroć słyszę jak A. obmawia B. to automatycznie w mojej głowie zapala się czerwona lampka na temat A. I zapalona już zostaje.
Jeśli mówisz o kimś źle, to nie przedstawiasz prawdy o tej osobie, tylko o sobie samym/ej.