Blondynka  i  kino.

Zaczyna się! Pogaś światła! (….) O popatrz jaki ma kapelusz! (…) Popatrz jaka jakla*!…..A jakie trzewiki! (…)Zaraz go złapią (…)  To chyba Egipt, tam gdzie kręcili Kleopatrę!
– Oglądałaś Kleopatrę?
– Czternaście razy.

 

7 lat wcześniej

 

– Iwonka, am! No, weź tą kanapkę. Jedz!
– Zjem tylko jak będzie leciał „Zawód: policjant” !!
– Teraz nie ma. Ale popatrz…. Co tu leci… Teleranek!
<po „sali” rozlega się: am, am, am>.

 

Zanim filmy zaczęłam oglądać świadomie, mojemu domowemu feedersowi czyli babci, one służyły do podtrzymywania we mnie – niejadku totalnym –  funkcji życiowych. Magia kina działała na mnie nieprawdopodobnie: przy filmie zjadałam wszystko, co mi podawano.
No ale…. niedaleko pada jabłko od jabłoni.

 

około 25 lat wcześniej

 

 

Zgaś światło! Podkręć na głośniej! Ale wymalowana! Ale tak się tam chyba malowali? (…)

 

Babcia i dziadek właśnie włączają któryś z czarno-białych filmów, na który jeszcze bez programu telewizyjnego , ale już z zapowiedzią w gazecie, czekali być może kilka dni.  Gdy światło w dużym pokoju ich niewielkiego mieszkania w śląskiej kamienicy zostało zgaszone, a ze starego (wtedy nowego) odbiornika rozległy się pierwsze, obiecujące dźwięki filmu, wieczór przybierał innych barw…

 

Nie mogli być wybredni. Filmów było mało i ludzie brali, co było. Kobiety zapełniały sale kinowe podczas westernów, a mężczyźni nie gardzili Śniadaniem u Tiffany’ego
Mój start w meandry filmu był łatwiejszy!  Może i moje ukochane seriale jak „Zawód: policjant” czy „Policjanci z Miami” oglądałam na małym, czarno-białym, przenośnym telewizorze, ale gdy kilka lat później dostałam w prezencie używaną, kolorową i zupełnie własną Galerię, już nic nie mogło mnie zatrzymać!
Odtąd nie byłam już skazana na oglądanie „Virginii” na której seans z wypiekami na twarzach czekały moja babcia i mama  (choć do tej pory w pamięć zapadł mi jeden tekst wypowiedziany przez główną bohaterkę, siedzącą przy małym stoliku w koronkowych, białych rękawiczkach:  Moim przyjacielem jest ten, kto macza ze mną chleb w herbacie) ani na „Dynastię” choć siłą rzeczy wniknęłam w świat intryg Carringtonów –  jak cała Polska w niedzielę wieczorem.

Pierwszym  film, który wywarł wyjątkowy wpływ na moją  11-letnią duszę był Terminator 2.  
„Hasta la vista, baby” czy „No fate – żadnego przeznaczenia  lecz to, co robimy sami dla siebie” – te teksty pamiętam do dziś. Zyskałam wówczas pierwszego ulubionego aktora – Edwarda Furlonga; nastoletni buntownik z grzywką na bok, na MOTORZE!  Ideał! Jeszcze bardziej pociągał mnie motocykl, na którym jeździł T-800 (grany przez Arnolda Schwarzeneggera) i ilekroć ulegałam mojemu ówczesnemu hobby – rysowaniu, niezłomnie rysowałam siebie ubraną w skórzaną kurtkę z frędzlami, przy takim motocyklu. „To było do przewidzenia!” – powiedział mój mąż, gdy opowiadałam mu tę historię – „masz jakiś podświadomy pociąg do najdroższych rzeczy.”  Fakt, jako 11-letnie dziecię Harley Davidson mi się po prostu spodobał! Kogo by obchodziła cena?!
Kurtkę z frędzlami kupiłam rok później.   No i Linda Hamilton w czarnym podkoszulku – matko, jakie umięśnione łapy! I jaki ekstra T-shirt! …. nie wiem co powiedziałby na to Freud, ale dziś mam w szafie 10 czarnych podkoszulek i chodzę głównie w nich.

 

 

– Mamo, a czy dialogi w filmie mogą być trochę zmienione przez aktorów, czy muszą wypowiedzieć je kropka w kropkę?
– Yyyyy….nie wiem.

 

Ale był ktoś, kto wiedział. Niebawem wyprosiłam u matki prenumeratę magazynu FILM i odtąd byłam na bieżąco z nowościami, premierami , ciekawostkami…. pozostawało tylko ciułać na bilety do kina, albo czekać na premierę wideo!

 

Wakacje. Spędzałam je oczywiście w domu. No ale, czy można się nudzić, gdy kilka przystanków dalej jest WYPOŻYCZALNIA VIDEO?! No way! Codziennie, niestrudzenie pojawiałam się w niej, aż obejrzałam chyba wszystkie filmy! Nie rozróżniałam „klas” filmu, zatem fascynowały mnie i „Pożegnanie z Afryką” i „Pełzaki”. „Firma” i „Hotel w kurorcie” (Proszę pana, wezmę Hotel w KULorcie…).  Najbardziej zachwycały mnie horrory i thrillery! Czy to kolejne części „Domu”  czy „W mroku pod schodami” , „Powrót żywych trupów” , historie z ulicy Wiązów, albo „Smętarz dla zwierzaków 2” (znów Eddie…). Nie gardziłam jednak komediami, zaśmiewając się na „Hot shots 2″ czy „Nagiej broni” uznając je za filmy zgoła absurdalne, ale z dozą niezwykłej fantazji.  Nie miałam jeszcze pojęcia o takim gatunku jak parodia.

Ale wkrótce czekała na mnie ciężka decyzja jak i nowy rozdział w życiu. Sprawił to 12-letni młodzieniec siedzący na kanapie w wysokich kowbojkach – był wrzesień 1994 i ja właśnie czytałam o filmie z jego udziałem, który ma się ukazać za kilka miesięcy. Obok  recenzji jego zdjęcie! Brad Renfro. Ten gość sprawił, że dowiedziałam się gdzie leży Tennessee i jak nazywa się pozostałe 49 stanów Ameryki. Po seansie „Klienta” nie mogłam spać, dopóki nie dowiedziałam się czym jest piąta poprawka  i jak Marka Sway’a  „zaprojektował” John Grisham. Wtedy też po raz pierwszy zetknęłam się z jego twórczością.
Wierzcie albo nie, ale od filmu „Klient” zafascynowała mnie kultura Stanów! W połączeniu z filmowym bzikiem, miało to skutki na co dzień….

 

…bo pamiętacie czym był zeszyt tak zwanych Złotych Myśli? Dla nieświadomych: był to zwykły zeszyt, w którym pierwsza strona zawierała przeróżne pytania (o imię, wiek, datę urodzenia, hobby, ulubiony kolor, lekcję itd.) – właściciel zeszytu wręczał go kolejnym osobom w klasie i w ten sposób pozyskiwał to, co w świecie od wieków jest najcenniejsze – informację :- )
Pytania były zwykle te same, standardowe. Ale nie u mnie!
Komu trafiły się Moje Złote myśli, musiał zmagać się z takimi pytaniami jak:

Ulubiony aktor, aktorka
ulubiony film
– komediowy
– horror
– thriller
– (……)
ulubiony reżyser
ulubiona ścieżka z filmu
ulubiony cytat z filmu

ulubiony kompozytor muzyki filmowej
ulubiony krytyk filmowy
ulubiony stan w USA
(….)

Tym torturom nie było końca.  Już wtedy moją największą sympatię wśród krytyków filmowych zaskarbił sobie Oskar Sobański za najwyższą notę dla mojego ukochanego filmu („Klient”) a poczułam wielką niechęć do Bogu ducha winnej Jessiki Lange, która dostała Oscara wg mnie NIESŁUSZNIE i ZAMIAST Susan Sarandon za film Błękit nieba  w 1995.

 

Gdy interesował mnie człowiek, gdy poznawałam kogoś nowego, a zwłaszcza chłopaka, pytałam go po prostu o jego ulubiony film. I wiedziałam wszystko! Gdy  rzucał mi akurat popularnymi tytułami, nazwiskami, albo dodawał komentarz typu „Można się pośmiać” albo „Fajna historia” – komentując Szeregowca Ryana wiedziałam, że z tej mąki chleba nie będzie.

 

Ale jeśli zapytacie jakimi kategoriami kierowałam się w tamtym czasie, wybierając ulubionego aktora, moja odpowiedź brzmiała banalnie:   ładnego.  Aktorka musiała czymś więcej się wykazać, ale hollywoodzki wybranek mojego serca miał po prostu powalać mnie z nóg.
Moja babcia miała całkiem podobnie, ale i wybór miała jakby mniejszy – kobiety jej pokolenia wzdychały do Rudolfa Valentino i babcia też. Tylko, że ja znów na odwrót….wykazywałam zupełną ignorancję połączoną z pogardą dla takich ówczesnych amantów jak Brad Pitt, Johnny Depp, Leonardo DiCaprio  czy Tom Cruise, a interesowali mnie aktorzy niszowi. No, prócz jednego…. którego kocham do dziś.

 

Dla mnie zagraniczne kino było informacją o świecie  – inną niż te suche fakty z książki do geografii. To na filmach po raz pierwszy zobaczyłam te świetne koszule w kratę, które zdawała się nosić każda nastolatka w USA. I otwierane siedziska przy wiktoriańskich oknach. I Route 66.
Moja babcia też oglądała filmy między innymi dlatego, że  dzięki nim miała wgląd w inny świat, to była jej podróż po innych krajach i ich kulturach. Interesowały ją ubrania, domy TYCH ludzi. Jakie meble mają w Argentynie, jakie suknie noszą kobiety w Stanach…

 

… i ja dziś, ponad 50 lat później ilekroć oglądam film na kinie domowym, które kolumny ma rozstawione tak, by wydobyć maksimum dźwięku, na którym kolorom nie brak niczego, a produkcja goni produkcję, składam babci i dziadkowi niemy hołd, myśląc: Szkoda, że dziś nie możemy obejrzeć razem, choćby kolejnego wcielenia Kleopatry! Ale wiem, co powiedziałaby babcia: Kleopatra i tak najlepsza była z Liz Taylor i z nikim innym!

 

Czy Wy macie jakiegoś bzika? Napiszcie o tym!

 

Najlepsze filmy z lat 90.? KLIK  
Więcej filmów? Klikaj TU ilekroć najdzie Cię ochota!

No i wydało się – tak, kocham Keanu Reeves’a. Pocztówka kupiona około roku 1995. Obok kaseta wideo z kultowym filmem.